Zwykła przyzwoitość to trzeci tom serii o Bezimiennym. Tym razem trafiamy z głównym bohaterem powieści do warszawskich Włoch. Ta część opowiada o ludziach, którzy zostali oszukani i którym odebrano ich domy. Tytułowy Bezimienny staje w obronie jednej z takich osób.
Choć całość czyta się szybko, nie jest to ani najlepsza książka Chmielarza, ani najlepsza część serii. Przede wszystkim, w książce paradoksalnie jest dość mało głównego bohatera. Bezimienny pojawia się to tu, to tam, jednak nie jest osią akcji, to nie na nim skupia się narracja, jak to było choćby w pierwszym tomie. I oczywiście można ten fakt tłumaczyć tym, że skoro Zwykła przyzwoitość to trzecia część, czytelnicy już co nieco o Bezimiennym wiedzą. Jednak nawet wówczas pozostaje niedosyt. Główny bohater, który w tej części przybiera imię Zygmunt, stracił nieco swój charakter i tę dziwną, mroczną osobowość, która tak ciekawie została opisana w pierwszym tomie. Poza tym fakt, że Zygmuntowi finalnie zawsze się wszystko udaje, że jest jak karząca ręka sprawiedliwości i że zawsze pomoże słabszym, zaczyna być nieco karykaturalne. Bezimienny, niczym szeryf, wkracza, pomaga i znika. Gdyby choć raz powinęła mu się noga, gdyby nie był zawsze tym, który rozumie każdy niuans, łączy wszystkie kropki i wymierza karę, całość zdecydowanie by zyskała. A tak, nawet nie znając jeszcze fabuły, czytelnik już na początku lektury może się mniej więcej spodziewać tego, jak wszystko się skończy.
Chmielarz dużo uwagi poświęca postaciom, które pojawiają się w serii po raz pierwszy, co przy okazji Zwykłej przyzwoitości przeszkadza, ponieważ wiemy, że zdecydowana większość tych bohaterów nie wróci w kolejnych częściach sagi. Mnogość wątków i postaci sprawia też, że tytułowego bohatera jest mniej. Gdyby pisarz zrezygnował choć z jednego motywu, rozbudowując przy okazji główny wątek i dając nieco więcej przestrzeni Bezimiennemu, całość wyszłaby zdecydowanie ciekawiej. A tak, dzieje się dużo, ale za szybko. Dodatkowo, część postaci drugoplanowych wypada dość śmiesznie, co zdaje się nie było zamiarem autora. Jednak gdy czyta się o gangsterach (swoją drogą mocno sztampowo opisanych), których pseudonimy to Hyzio, Dyzio i Zyzio, trudno zachować powagę. A szkoda, bo Chmielarz potrafi tworzyć ciekawych bohaterów – przy okazji tego tomu warto wspomnieć choćby o pani Iwonce, która dosłownie kradnie show w kilku scenach.
Jeśli ktoś lubuje się w opisach walk, różnego rodzaju kopnięć i ciosów, to Zwykła przyzwoitość będzie dla niego. Jednak intryga, bohaterowie i rozczarowujący finał, stworzony na zasadzie ‘bum i po wszystkim’ sprawiają, że pozostaje niedosyt, bo po Chmielarzu można (i powinno) spodziewać się więcej.