Po Czarnych Krzyżach, gdzie najsłynniejszy polski rycerz walczył w prawdopodobnie najbardziej znanej w Polsce bitwie, drugi tom historii Zawiszy Czarnego traktuje o mniej znanym epizodzie z jego życia. Czy może być coś ciekawszego niż największa średniowieczna bitwa?
Zygmunt Luksemburczyk zwołuje krucjatę, a to oznacza, że nie może na niej zabraknąć Zawiszy. Dla nich obu to kwestia zemsty, król już raz musiał uciekać przed sułtanem, natomiast ojciec rycerza nigdy z tamtej zawieruchy nie wrócił. Niestety nie wszystko podczas tej wyprawy jest tak oczywiste jakby się mogło zdawać. Gdy w grę bowiem zaczyna wchodzić polityka, honor schodzi na dalszy plan.
Drugi tom jest znacznie bardziej zróżnicowany od pierwszego, historia Zawiszy zbierającego żołnierzy, by wyruszyć i wziąć udział w krucjacie, pozwala na całą gamę wydarzeń. Bójki, napady, pościgi, turnieje i bitwy – to wszystko i wiele więcej jest zawarte w tej wcale nie tak długiej książce. Motywem przewodnim jest bez wątpienia klasyczna kwestia zderzenia starego z nowym, w tym wypadku honorowego rycerza ze światem, który te cnoty zaczyna odrzucać, na rzecz wygranej za wszelką cenę i zysków materialnych. Poza wyprawą mamy tutaj wiele linii fabularnych, z jednej strony Zawisza szuka przecież także śladów swojego ojca, z drugiej znany nam już Gedeon stara się odkupić swoje winy. A i to nie są wszystkie wątki, które jakimś cudem udaje się autorowi rozwinąć i wzajemnie powiązać.
A wszystkie nici tej historii, co absolutnie fantastyczne, łączą się z postaciami. Należy przyznać, że są one niezwykle bogatą gromadą i nigdy nie są jednowymiarowe, te ważniejsze posiadają swoją własną historię ciągnącą się wraz z główną linią fabularną. Zawisza, praworządny z jednej strony, łatwo popada w gniew i sztywno trzyma się swego, byle tylko nie utracić honoru, nawet kosztem czyjegoś życia. Gedeon to szelma, ale o złotym sercu. Nie sposób nie wspomnieć też o królu Zygmuncie, który z jednej strony szanuje Zawiszę, lecz tak samo używa go jako narzędzia w swoich własnych celach. W tle przewijają się nawet nasi znajomi Żmudzini, chociaż są oni jedynie powidokiem po poprzednim tomie.
Jedyne, co można zarzucić powieści, to jej rozmiar. Bogactwo wątków sprawia, że chciałoby się, by niektóre były bardziej rozbudowane. Są też takie, które odwiedzamy jedynie na chwilę, by je porzucić na zawsze. Poznajemy kilku rycerzy, których historie gubią się w morzu wydarzeń. Jest to z jednej strony naturalne, pokazuje jak wiele dzieje się wokół naszych bohaterów, z drugiej strony chciałoby się, żeby było tego odrobinę więcej, kilka chwil dłużej.
Komuda ostatecznie udowadnia, że można polegać na nim jak na Zawiszy. Czytelnik mniej zaznajomiony z historią, będzie mógł być zaskakiwany samymi faktami, a ten który jest świadomy wydarzeń historycznych na pewno z przyjemnością spojrzy na proponowane przez autora sposoby wypełnienia białych plam w kronikach. Wspaniałe, obszerne przypisy i atrakcyjne wydanie są tylko wisienką na torcie naprawdę rozbudowanej i udanej powieści. Zaskakujące zakończenie, które mimo wszystko pozostawia kilka otwartych kwestii pozwala puścić wodze fantazji i pomyśleć o kontynuacji. Niezależnie gdzie by ona prowadziła.