Jeżeli okładka książki i nagłówki gazet wręcz krzyczą, że to „książka nominowana do nagrody Bookera, National Book Award i Baileys Women’s Prize”, że została okrzyknięta najlepszą powieścią roku, a autorka dodatkowa odznaczona medalem National Humanities 2014 przez samego Baracka Obamę, to wobec takiej książki nie sposób przejść obojętnie, nawet jeśli nazwisko pisarki brzmi egzotycznie i do tej pory nie pozostawiło śladu w naszej pamięci czytelniczej.
Powieść „Zagubieni wśród hiacyntów” Jhumpy Lahiri mogła okazać się czytelniczym niewypałem, mogła pozostawić niesmak, poczucie rozczarowania i zmarnowanego czasu. Mogła, chociażby ze względu na dość nietrafiony tytuł oraz okładkę przywodzącą na myśl kiepskie czytadła dla pań spragnionych romantycznych opowieści. Ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie – książka zasłużyła na wszystkie pochwały i przyznane jej nominacje oraz nagrody. A dlaczego? Bo to doskonale napisana powieść, jakich często brakuje w obecnej rzeczywistości literackiej, która opowiada wciągającą od pierwszych stron historię i pozostawia poczucie żalu po nieuchronnym jej skończeniu i odłożeniu książki na półkę.
To historia dwóch braci – Subhasha i Udayana, tak bardzo różnych, a jednak połączonych do końca życia, nie tylko przez więzy krwi, ale przez różne wydarzenia i podjęte wybory. Ich wkraczanie w dorosłość przypada na burzliwe wydarzenia rozgrywające się w tamtym czasie w Indiach. O ile Subhash interesuje się głównie rozwojem intelektualnym i karierą naukową, tak jego brat czynnie angażuje się w działania lewicowego ugrupowania, jakim byli naksalici, wierzący w komunistyczne ideały Mao. Jego zaangażowanie w ekstremistyczną aktywność na zawsze pozostawi ślady krwi na rozlewisku pokrytym rosnącymi hiacyntami wodnymi.
Kawałek niespokojnego okresu w Indiach przeplata się w tej powieści ze spokojem amerykańskiego miasteczka uniwersyteckiego, z niepokojem fal uderzających o skały i uczuciową pustką bohaterów. Postaci naszkicowane przez Lahiri umierają powoli z samotności, spowodowanej przeszłością i próbą zapomnienia o niej. Są tak daleko, a jednak tak blisko, zaklęci w słowach i bukiecie pachnących hiacyntów.
Marta Kosicka