Zaginiona siostra okazała się bardzo przyjemnym, pozytywnym zaskoczeniem. I choć w książce Tracy Buchanan można znaleźć pewne potknięcia i błędy, całość czyta się bardzo dobrze.
Becky to trzydziestokilkuletnia lekarka weterynarii, mieszkająca w niewielkim miasteczku w hrabstwie Sussex w Wielkiej Brytanii. Jest zadowolona ze swojego życia i spełniona zawodowo, jednak, gdy pewnego dnia odbiera telefon od swojej matki, którego absolutnie się nie spodziewała, w jej spokojną egzystencję wkracza niepokój.
Zaginiona siostra to historia opowiadana z perspektywy dwóch osób – Becky i jej matki, Selmy, oraz na dwóch płaszczyznach czasowych – w 1991 roku oraz w 2018 roku. Historia Selmy opowiadana jest bezpośrednio przez nią, losy Becky poznajemy poprzez narrację trzecioosobową. Na początku te przeskoki i zmiany mogą nieco mylić lub nużyć, ale po jakimś czasie przestają przeszkadzać, a im bliżej finału historii, tym lepiej można zrozumieć, dlaczego Buchanan zdecydowała się na takie zabiegi.
Książka brytyjskiej autorki porusza wiele różnych tematów, ale, na szczęście, pisarka potrafi zachować odpowiednie proporcje i choć wątków jest dość dużo, nie jest ich za dużo i czytelnik nie powinien czuć się zagubiony. Jednak, o czym trzeba pamiętać, przez pewien czas nie do końca wiadomo, o co chodzi i część osób może to zniechęcić, by czytać dalej.
Selma to bohaterka, której nie da się lubić – bardzo skupiona na sobie, nie potrafiąca pogodzić pasji pisarskiej z życiem rodzinnym, samolubna i naginająca niekiedy prawdę dla własnych potrzeb. Becky jest jej przeciwieństwem i ten kontrast wypada całkiem nieźle w książce, szczególnie w momencie, gdy panie muszą się spotkać i skonfrontować. Ze względu na ich zupełnie różne osobowości, całość nabiera innego, głębszego wymiaru, przez co powieść czyta się z większą ciekawością. Pozostali bohaterowie też skreśleni są całkiem nieźle i nie ma wśród nich postaci, które pojawiają się zupełnie przypadkowo, niczego nie wnosząc do historii.
Sama fabuła jest również wciągająca, jednak pojawiają się momenty, które są dość niewiarygodne i wymagają dopracowania. Czy można na przykład, podejmując decyzję o wyjeździe w poniedziałek, w czwartek być już w Rosji? Niekoniecznie, bo sam proces wizowy zapewne trwa dłużej. Niestety, takie potknięcia pojawiają się w książce. To jednak nie oznacza, że, jak pisałam wyżej, całości nie czyta się dobrze. Należy pamiętać, że oceniając jakąś powieść, trzeba mieć na uwadze, co ma nam do zaoferowania – mam tu na myśli to, że jeśli świadomie sięgam po powieść obyczajową i wiem mniej więcej, czego spodziewać się po jej autorce, bo nie jest to jej debiut, to dokładnie to chcę dostać i nie frustruję się, ani nie obrażam, że nie dostałam w ręce kolejnego Prousta.
Po Zaginionej siostrze spodziewałam się ciekawej, lekkiej i wciągającej opowieści obyczajowej i dokładnie to dostałam. Nie jest to arcydzieło, ale nigdy też ta powieść nie pretendowała do takiego miana. Poleca się do czytania, szczególnie jeśli ktoś szuka zajmującej, satysfakcjonującej i niezbyt skomplikowanej opowieści.