Wojna makowa, choć zapewniła jej autorce, Rebecce F. Kuang, wejście szturmem na literackie sceny na całym świecie, nie jest dziełem wybitnym, jak niektórzy chcą ją przedstawiać. To solidny kawał prozy, Kuang nie można też odmówić talentu, jednak podczas czytania tej książki co jakiś czas pojawia się chęć zanucenia „ale to już było”.
Fang Runin, zwana Rin, to piętnastoletnia dziewczynka, sierota wojenna, która mieszka w jednym z najbiedniejszych miejsc Cesartwa Nikan, czyli Prowincji Koguta. Pracując u niezbyt miłej rodziny (no dobra – są dla niej straszni, wyzyskują ją i biją na każdym kroku). Rin marzy o tym, by dostać się do elitarnej Akademii Sinegardzkiej, aby pod okiem najwybitniejszych nauczycieli móc się kształcić. I przy okazji uciec z miasteczka, gdzie jej jedyną perspektywą jest poślubienie obleśnego starucha.
Oczywiście się jej udaje. Trafia do Sinegardu, który jednak, co też jest oczywiste, okazuje się nie tak przyjaznym miejscem, jak dziewczyna zakładała. Główna bohaterka książki jest bowiem biedną sierotą, a w Sinegardzie uczą się jedynie dzieci arystokratów i możnowładców, i mocno dają jej odczuć, gdzie jest jej miejsce. Gdy Rin zostaje wyrzucona z zajęć z mistrzem Junem, co oznacza, że nie może już ćwiczyć sztuk walki, trafia na nieco zakręconego mistrza Jianga, który wykłada Tradycję. Pod jego okiem zdaje sobie sprawę, że ma dziwne, magiczne moce (oczywiście), które wykorzystane nieprawidłowo mogą przynieść straszne konsekwencje nie tylko dla niej, ale i dla całego świata (oczywiście). Rin nie jest dane jednak skończyć nauki w Sinegardzie, ponieważ żołnierze wojsk Federacji Mugen napadają na Cesarstwo, rozpętując kolejną wojnę. Rin, wraz z pozostałymi uczniami, będzie musiała stawić czoła zbliżającemu się niebezpieczeństwu i udowodnić, jakim jest człowiekiem… oczywiście.
Największą wadą tej książki jest to, że Kuang tak mocno powiela znane z opowieści fantastycznych schematy. Struktura została zbudowana na dobrze znanym szablonie – biedna sierota z potencjałem, którego nie jest świadoma, tajemnicza Akademia, nadchodząca wojna. To wszystko naprawdę już było. W Wojnie makowej różnicę stanowi to, że Kuang korzystała bardzo mocno z historii Chin i chińskich wierzeń, jednak w książce pewne aspekty fabuły są jedynie ledwo zarysowane, pisarka nie skupia na nich uwagi na dłużej. A szkoda, bo mocniejsze wejście w chińską tradycję, zdecydowanie odróżniłoby tę pozycję od innych jej podobnych na rynku wydawniczym. Tu od razu trzeba też zaznaczyć, że Wojna makowa to tom otwierający trylogię, więc być może w kolejnych częściach cyklu inne wątki fabularne, w tym te historiozoficzne, znajdą dla siebie więcej miejsca. Jednak właśnie ze względu na to, że Wojna makowa to część otwierająca całość, oczekiwania wobec niej są tak wysokie, a Kuang nie zawsze potrafi im sprostać.
W trakcie lektury należy również być gotowym na to, że jedynie pierwszy rozdział jest w miarę przyjemny, pod względem estetycznym, do czytania. Od drugiego, tj. od momentu rozpoczęcia wojny, narracja mocno skręca w stronę grimdark (nikt nie jest do końca dobry albo zły, krew leje się potokami, trup ścieli się gęsto, a jak komuś wyrywają głowę z ciała, to w opisie znajdziemy dokładnie która żyłka kiedy pękła). Takie przejście jest niezbędne, ponieważ dzięki temu historia nie wychodzi na uładzoną wersję samej siebie – Kuang przekazuje w plastyczny i bardzo szczegółowy sposób, jak wygląda wojna.
Tego rodzaju podejście do opisywania konfliktu ma jeszcze jedno na celu – skupienie się na Rin, która, będąc świadkiem niewyobrażalnych okrucieństw, staje w obliczu wyzwania, polegającego na tym, że musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy, i jak, powinna skorzystać ze swoich zdolności. Czy powinna oddać się całkowicie w ręce boga i jego niszczycielskiej siły, by uratować swój kraj, kosztem wielu istnień (również tych niewinnych) po drugiej stronie? Czy może lepiej walczyć w regularnej armii, nie zatracając przy okazji własnego jestestwa. Wszyscy bohaterowie historii są mocno zarysowani, jednak to Rin jest tą, która pod koniec tomu zaskakuje najbardziej. Nie jest bowiem patriotką, która kieruje się w życiu jedynie dobrem. Jest skrzywdzoną, bardzo młodą dziewczyną, która ma w posiadaniu ogromną moc. I, na dodatek, dyszy zemstą, jest mocno wkurzona i chce pomścić tych, których straciła. Rin ma szansę stać się bardzo dobrym przykładem fascynującego antybohatera. Miejmy nadzieję, że w kolejnych dwóch tomach sagi Kuang odważy się wyjść poza utarte schematy.
Wojna makowa to napisana z rozmachem powieść, która wciąga i która na pewno zafascynuje wszystkich fanów gatunku, bo znajdą w niej to, do czego przywykli i co lubią. Rebecca F. Kuang ma potencjał, pierwszy tom wyszedł, gdy nie miała jeszcze dwudziestu lat. Oby okazało się, że kolejne dwa tomy przyniosą nam wyjście poza znane ramy, i że pisarka w pełni pokaże swój talent.