Toż to prawdziwy kryminał! Wilcza nora Anny Starobiniec trzymała w napięciu nawet mnie. Wspaniały świat, stworzony przez autorkę, potrety psychologiczne zwierzęcych bohaterów i prawdziwe emocje. Dylematy tożsamościowe, moralne wybory – a to wszystko doprawione klimatycznymi ilustracjami.
Kto pożarł zająca? I czy mały żuczek znajdzie w sobie odwagę do zmierzenia się z bezwzględnym dla owadów światem? Czytelnikowi należy się jednak ostrzeżenie: język jest bardzo obrazowy i autorka nie stroni od bardzo dosadnych opisów z miejsca rzekomej zbrodni. Są więc i "do czysta obgryzione kosteczki, kilka strzępów futra" oraz "plama krwi na trawie". Ja, czytając mojemu dziesięciolatkowi, ominęłam te fragmenty. Znając wrażliwość młodego czytelnika, możemy podejmować decyzje, co do stopnia ekspozycji. Ja do dzis czuję piętno baśni Braci Grimm, które serwowała nam pani w świetlicy. I myślę, że nawet, jeśli dziecko oglądało Stranger things, to warto przemyśleć, co wyobraźnia zrobi z tym, co według Sępa Ścierwojada zostało z Zajączka. Jednak mimo tych ostrzeżeń zachęcam do sięgnięcia po Wilczą norę, choćby po to, by uczyć się odwagi od Żuka Żaka, który wie, że pomimo lęku trzeba stawać po stronie niewinnych. I towarzyszyć Borsukotowi, który na swoim kocim pyszczku musi w wilgotne dni poprawiać czarną farbą borsucze pasy.
Wzruszająca, mądra, ale i ukazująca brutalność życia, ciekawa proza dla starszych dzieci. Chętnie sięgniemy po kolejną część Zwierzęcych Zbrodni.