Wieża strachu to trzecia odsłona przygód prokurator Gabrieli Seredyńskiej pióra Przemysława Borkowskiego. Powieść napisana została w taki sposób, że można traktować ją jako odrębną historię i nie trzeba znać części poprzednich, choć osobiście bardzo je polecam.
Na trzydziestym piętrze warszawskiego apartamentowca znaleziono zwłoki kobiety i mężczyzny. W trakcie badania miejsca zbrodni dokonano jeszcze innych, szokujących odkryć, które za nic nie chcą wpasować się w schemat zbrodni małżeńskiej...
"Nic już ich nie łączyło ani łoże, ani stół. Nie mieli dzieci, nie mieli wspólnych pasji, a ich zawody były kompletnie różne. Nie mieli o czym rozmawiać".
Naprzemiennie śledzimy toczące się dochodzenie i historię dziwnego małżeństwa. Obie te płaszczyzny są wielce interesujące, dziwne i nieoczywiste. Nie bez znaczenia jest rewelacyjna konstrukcja psychologiczna postaci oraz tajemnicza intryga rodem z Incepcji. Odpowiadała mi ta ciągła niepewność, szokujące zwroty sytuacyjne, a momentami niewiarygodność zdarzeń. Rozważania pseudoegzystencjalne, performens czy psychoza? Lektura przywodziła mi na myśl mojego ukochanego pisarza, mistrza szalonych iluzji — Sebastiana Fitzeka. Fabuła z pogranicza jawy i snu z krótkimi rozdziałami oraz przyjemny język i styl sprawiły, że trudno było mi się od książki oderwać. Wstrząśnięta i zdezorientowana długo nie mogłam dojść do siebie.