Są w Polsce pewnego rodzaju świętości, których dotykanie, wiąże się z ryzykiem, w najlepszym wypadku, gorącego odzewu. Jacek Komuda, pisząc Westerplatte, trochę się na taką świętość porywa, w końcu bierze na warsztat symbol ważny dla całego narodu, który każdy Polak zna z podstawówki. Symbol, z którym problem mają współczesne filmy, bo dzielny obrońca ojczyzny nie pija przecież wódki, który jest niejednoznaczny, bo w końcu nie do końca wiadomo, kto tak naprawdę dowodził. U Komudy żołnierze wódkę piją, ale to ta druga kwestia jest tym, co zajmuje zdecydowanie więcej miejsca.
Powieść zawiera w sobie opis całego oblężenia, zaczynającego się jeszcze przed rozpoczęciem wojny, wraz z przybyciem pancernika Schleswig-Holstein z kurtuazyjną (naturalnie) wizytą,kończąc na kapitulacji załogi. Widzimy jak sytuacja miała się bezpośrednio przed rozpoczęciem wojny, w jakich nastrojach byli obrońcy, napastnicy, a także zwykli mieszkańcy miasta oraz to, jak przebiegało całe oblężenie. Westerplatte jest powieścią historyczną i stara się być zgodne z prawdą, wypełniając jedynie brakujące luki.
Trzon fabuły to siedzenie w bunkrach, Komuda urozmaica jednak akcję, przedstawiając także sytuacje po drugiej stronie barykady, najczęściej narady dowódców niemieckich, podejmujących kluczowe dla oblężenia decyzje. Sporo miejsca zajmuje kwestia dowództwa; komendant placówki, major Sucharski, miał odmienne poglądy na temat kontynuowania obrony, niż jego zastępca, kapitan Dąbrowski. Konflikt ten napędza powieść, pokazując zwykłe ludzkie zwątpienie i rozterki w obliczu nieludzkiej sytuacji. To samo można powiedzieć o reszcie załogi, czyli normalnych ludziach, którzy mogą odznaczyć się tak męstwem, jak i tchórzostwem, bezsilnie znosząc bombardowania, walcząc ze znużeniem, tak samo jak z wrogiem. Trochę szkoda w tym wszystkim wątku dwóch żołnierzy niemieckich, który urywa się bardzo szybko, pozostawiając pewien wydźwięk, wydaje się jednak krótki i nieco niepotrzebny.
Komuda warsztat ma świetny, wypracowany przez wieloletnie doświadczenie i charakterystyczny. Nie epatuje przemocą, gdy nie jest to potrzebne, nie znęca się nad postaciami bardziej niż trzeba. Żołnierze padają skoszeni serią, upadają ugodzeni odłamkiem. Krew nie bryzga na ściany, mimo tego jest brutalnie, czasem obrzydliwie, przede wszystkim zaś strasznie. Gdy żołnierze siedzą skuleni, kryjąc się przed nalotem, strach i bezradność przekrada się także w serce czytelnika. Nie brak tu heroizmu, chociaż nie jest to przekoloryzowana, filmowa odwaga, a raczej sumiennie wykonany żołnierski obowiązek, wywołujący jednak uczucie dumy. Początkowy niemalże patos odpływa z kolejnymi dniami walk, zamieniając się w upór, który zostanie zapamiętany przez kolejne pokolenia. Komuda opowiada tę historię-symbol bez namaszczenia, ale z szacunkiem.
Westerplatte to bardzo dobra książka, porządny obraz wydarzeń z początku wojny, bohaterstwa i tragedii ludzkiej. Jest to książka gorzka, tak jak i gorzka jest często historia naszego kraju. Wzbogacona mapkami terenu, jest pozycją broniącą się tak fabularnie, jak i faktograficznie. Najbardziej przystępny sposób na spojrzenie na znany każdemu symbol polskiej odwagi i uporu, na heroizm bez tanich sztuczek.