Gdy Park Penisów, inspirowany koreańskim Haesindang, nie wypalił, zaradna Pakosiowa myślała dalej, czym przyciągnąć turystów do takiej wioski jak Wiedźmiany i sporo na nich zarobić. Z powodu posiadania męża park np. golizny odpadał, ale co jeszcze dobrze się sprzedaje? Czego ludzie nigdy sobie nie odmówią i chętnie popatrzą? Zbrodnia! Krwawa, bestialska zbrodnia zawsze się sprzeda! I tak właśnie, wśród pól majeranku, powstał Prywatny Park Zbrodni.
Oczywiście obfitował on w wiele makabrycznych rekwizytów, spośród których nie mogło zabraknąć ciał. Bardziej lub mniej, martwych i poobijanych, często zaś zasilanych przez miejscową męską populację, spragnioną szybkiego i łatwego zarobku. Kilka godzin w charakterze zwłok porzuconych w krzakach, zapewniało im sowicie zakrapiany wieczór. Dlatego też, gdy w domu jednego z nich znalezione zostają zwłoki, nikt długo nie wszczyna alarmu, zakładając, że to eksponat z Parku.
W tym samym czasie do miasteczka przyjeżdżają blogerki aspirujące do miana celebrytek, których życiowym celem jest zwycięstwo w konkursie Miss Instagrama. Poza podszkoleniem się w robieniu zdjęć, za które otrzymają miliony serduszek, chcą też odnaleźć formułę na eliksir młodości. Nie bez przyczyny wzięła się przecież nazwa Wiedźmiany. Gdzie szukać magii, jeśli nie na cmentarzu czarownic?
I mamy już wszystko, co konieczne do stworzenia komedii pomyłek. Mało rozgarnięty policjant, mała społeczność, obfitująca w indywidua, a nawet byki ujarzmiane marihuaną. Mamy tu wszystko, do czego autorka zdążyła już czytelnika przyzwyczaić, a ten wciąż bawi się świetnie w czasie lektury. Pozostaje tylko czekać na kolejnego pewniaka spod jej pióra.