Czy ktoś pamięta jeszcze Achaję? Zapewne tak, aczkolwiek Virion przejął już pałeczkę pierwszeństwa i nie zamierza się zatrzymywać. Kolejna część sagi kontynuuje poprzednie wątki. Stawia naszego szermierza natchnionego wraz z jego bandą zakapiorów na spowitej burzami pustyni, gdzie wbrew pozorom panuje całkiem spory tłok i jak zwykle u Ziemiańskiego bardzo dużo się dzieje.
Pustynia to może niezbyt chwytliwy tytuł sam w sobie, ale już treść przeciwstawia się mu całkowicie. Virion podróżuje z kompanami, wykonując rozkazy Taidy, która lawiruje w stolicy wśród zdrajców, na gruzach niegdyś potężnego Zamku. Luan chwieje się w posadach, Cesarz pragnie już tylko krwi, a na to wszystko mamy gościa z wrogiego Troy – co złego może się jeszcze stać?
Ziemiański umie pisać tak, by podkręcać stawkę, zdaje się, w nieskończoność. Fabularnie nigdy nie zostawia czytelnika bezczynnego, bezustannie dawkuje kolejne tajemnice i zagrożenia, odkrywając jedną kartę podaje dwie kolejne zakryte. Pozostawia niektóre wątki uśpione (prowadząc je powoli w tle), a na pierwszy plan przerzuca inne. Zachowuje to świeżość w serii, ale nie wydaje się też w żaden sposób naciągane.
Świat i wydarzenia są jak zwykle przesterowane, niezwykle jaskrawe i mocne w przekazie. Porażka to śmierć, sytuacja zawsze jest bez wyjścia, a jeżeli już jest sukces, to o włos, rzutem na taśmę. Niezwykle przyjemnie po prostu w to wejść, zaakceptować absurdy Luan i porwać się świetnym, filmowym dialogom. Humor jest tutaj chyba najlepszy w serii, szczególnie dzięki dialogom w kompanii Viriona.
Owa kompania, znana już nam z tomu poprzedniego, może być tutaj traktowana właściwie jako bohater zbiorowy. Osobno raczej nie błyszczą rozwojem charakterów, gdyż nawet Virion nie ma zbyt dużo swoich momentów, nie licząc nielicznych rozmów z Niki o dziecku. Razem natomiast stanowią o sile rozdziałów, w których się pojawiają, wspierając je wewnętrzną dynamiką i przebłyskami swoich osobowości. Inaczej rzecz się ma z Taidą i postaciami jej towarzyszącymi. Tutaj zobaczymy nieco więcej, chociażby całkowite rozbudowanie postaci Tarona. Taida przez wątpliwości i wewnętrzne rozterki też powinna stać się czytelnikowi nieco bliższa.
Virion. Pustynia stanowi świetną część cyklu, rozwija nieco stare wątki, wprowadza nowe, dodaje bohaterów po obu stronach barykady, a przede wszystkim pozostaje napompowana intensywnością akcji. Stali bywalcy otrzymają to, co uwielbiają, a jeżeli jest jeszcze ktoś, kto nie poznał tej serii, to niech za jej rekomendację poświadczy fakt, że nikt z czytających nie zatrzyma się na tym tomie. Byle do następnego!