Lubicie klasykę literatury? Znacie? Czytacie? Jako młoda dziewczyna zaczytywałam się w powieściach Jane Austen oraz sióstr Brontë, a po latach postanowiłam do nich powrócić, by odkryć je na nowo.
Charlotte jest najstarszą spośród pięciu sióstr, z których aż trzy były pisarkami. Szczególnie ukochałam Dziwne losy Jane Eyre, lecz według wielu opinii to właśnie Villette zasługuje na największe uznanie. Nie zliczę, które to już wznowienie tej powieści, lecz muszę przyznać, że należy ono do najpiękniejszych: twarda, materiałowa obwoluta, z delikatnie wyczuwalną pod dotykiem fakturą, wykonana została z niezwykłą pieczołowitością.
Villette uważana jest nie tylko za arcydzieło światowej literatury, lecz także za najbardziej autobiograficzną z powieści Brontë. Inspiracją do jej stworzenia były autentyczne wydarzenia z życia pisarki, która wyjechała do Brukseli, do szkoły z internatem, prowadzonej przez małżeństwo Heger. Jednak samotność, tęsknota za domem oraz rosnące, acz niestosowne przywiązanie do Constantina Hegera, który był przecież żonatym mężczyzną, sprawiły, że po roku powróciła do Haworth.
Główną bohaterką powieści jest Lucy Snowe, której dzieje przedstawiono na prawie siedmiuset stronach. Po wielu przejściach dziewczyna zmuszona jest opuścić Anglię i udać się do Europy. Los kieruje ją do Villette, gdzie otrzymuje posadę na pensji dla dziewcząt. Tam oddaje serce żonatemu mężczyźnie, co stanowi główne źródło jej psychicznych cierpień i rozterek.
Ta napisana sto sześćdziesiąt lat temu powieść wciąż wywiera na czytelniku ogromne wrażenie. Niemalże z zapartym tchem śledziłam zawiłe losy głównej bohaterki. Moje zdumienie wzbudziło zadziwiająco głębokie wejście w psychikę tej postaci. Ponoć autorka uważana jest za prekursorkę takiego sposobu tworzenia. Lucy jest bardzo uważną obserwatorką, to właśnie jej oczami poznajemy wszystkie wydarzenia. Z dużą uwagą i skupieniem śledziłam jej wewnętrzne monologi, nie pomagał archaiczny język zbudowany z obszernych zdań wielokrotnie złożonych. Zdecydowanie bardziej odpowiadały mi dialogi, dość interesująca fabuła oraz nostalgiczny i momentami posępny klimat. I ta niepewność... czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy jest wytworem znękanego umysłu?