Emocje i nauka radzenia sobie z nimi, to chyba największa bolączka rodziców, nauczycieli, a także dzieci i młodzieży. Coś, co jest abstrakcją, jest dla nas trudne do zrozumienia i to jest fakt. Chyba większość rodziców miała sytuację, kiedy dziecko rzuciło się na podłogę, bo coś chciało, albo czegoś nie chciało zrobić. Ba, zobaczmy na siebie. Jak reagujemy na sytuację stresową? Może rzucamy wszystkim, co popadnie w złości? Czyli jednak zachowujemy się bardzo podobnie do naszych małych dzieci. A wszystkiemu winne emocje i to, że trudno jest się nauczyć sobie z nimi radzić.
Samantha Snowden w swojej nowej książce, ćwiczeniach postanowiła zmierzyć się ze złością. Przede wszystkim podzieliła radzenie sobie z tą emocją na dwie duże części, w których należy się zastanowić, kiedy czuję złość i co z nią robię. Każde ćwiczenia rozpoczyna wstęp, który zawiera szereg pytań właśnie o uczucia. Dzięki takiemu podejściu dzieciaki mogą oswoić złość, a także nazwać swoje emocje. Wszystkie ćwiczenia zawarte w książce mają doprowadzić do bardzo dojrzałego mówienia o swoich uczuciach, a w konsekwencji do lepszej komunikacji z innymi ludźmi, czyli najważniejsze z nami, rodzicami. Wśród ćwiczeń w książce znalazł się mój ulubieniec, czyli termometr uczuć, a także tworzenie słownika uczuć czy techniki relaksacyjne, które mają wspomóc uspokajanie i wyciszanie się. Autorka zapewnia, że dzięki ćwiczeniom, dziecko uświadomi sobie, co tak naprawdę odczuwa w gniewie, nauczy się mówić o swoich potrzebach i uczuciach, ale co najważniejsze – będzie szczęśliwsze. A to jest chyba priorytet każdego rodzica.
Książkę polecam właściwie każdemu. Ćwiczenia w niej zawarte wymagają jednak umiejętności pisania, dlatego najlepiej sprawdzą się u dzieciaków powyżej 10 roku życia. Propozycja jest świetna między innymi dla nauczycieli na lekcjach wychowawczych czy zajęciach świetlicowych. A co z rodzicami maluszków? Ja nie ukrywam, że początkowo byłam zawiedziona, ponieważ myślałam, że ta pozycja pozwoli mi okiełznać zbuntowanego prawie trzylatka. Trochę się załamałam i stwierdziłam, że pewnie będziemy musieli odczekać kilka lat (lub w przyśpieszonym tempie nauczyć go pisać). Myliłam się. Zaczęłam rozmawiać z moim maluchem, zadając mu pytania zawarte w książce. Co więcej, zaczęłam mu tłumaczyć nasze emocje zupełnie tak, jak dorosłemu. Oczywiście korzystając z mojej nowej pomocy. I jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to działa nawet u malucha. Teraz już samo dziecko woła, że chce "poćwicyć”. Zmniejszyła się liczba awantur, a zwiększyła wyrozumiałość.
Drodzy rodzice i wy poczujcie się zaopiekowani przez autorkę. Ćwiczenia wprawdzie są dedykowane dzieciom, ale my starsi również owocnie możemy z nich skorzystać. Wieczorami, kiedy dzieciaki śpią, siadam i omawiam kolejno zadania. I co? Okazało się, że znalazłam źródło swoich złości i frustracji i unikam ich, bo wiem, kiedy się zaczynają. Zatem z czystym sumieniem mogę stwierdzić, na przekór tytułowi, że książka Samanthy Snowden jest przeznaczona dla każdego. Wystarczy jedynie odpowiednio wykorzystać to świetne narzędzie do radzenia sobie z emocjami, zwłaszcza tymi trudnymi.
Pamiętajmy dorośli! Wszystkiego musimy nauczyć, dlatego też przed nami największe wyzwanie. Nauka emocji – nazywania ich, ale głównie radzenia sobie z nimi. Ja wiem, że czasem nerwy biorą górę, ale to też nieuniknione emocje, z którymi znów musimy sobie poradzić. Przecież w dorosłym życiu nie będziemy tupać i płakać bo ktoś powiedział nam NIE. Oczywiście dzieciaki same też mogą się nauczyć żyć z emocjami, ale z pewnością będzie to proces dłuższy i może okazać się, że jednak nie przynosi skutków. My dorośli musimy stanąć na wysokości zadania i zmierzyć się ze złością, zarówno naszą, jak i tą bardziej nieokiełznaną złością naszych pociech. Jestem przekonana, że ta książka ułatwi wam ten etap i okaże się, że emocje są dobre. Bardzo polecam!