Autorka, która wychodzi z sercem na dłoni ku czytelnikom, niejednokrotnie będąc uczestnikiem spotkań czytelniczych i wielu innych akcji, mających na celu promowanie czytelnictwa, wita nas swoją nowością. Klaudia Muniak okrzyknięta polską Tess Gerritssen tym razem jednak odcina się nieco od tej etykietki, celując stricte w tematy obyczajowe, ciut kryminalne, w kwestie nieoczywiste w zakresie psychologii i psychiatrii. Niech qas nie zmyli medyczny wstęp, będący zapowiedzią wnętrza, gdyż to jedynie wizjer finałowej sceny.
Autorka pochodzi z Dębicy i to właśnie tutaj toczy się część akcji. Bohaterka, młoda kobieta, której życie nieustannie wymyka się z rąk niczym lejce nad oszalałym koniem, lawiruje między tym podkarpackim małym miastem, a stolicą Polski. Nic z tego, co tworzyMuniak, nie jest oczywiste. Pozornie zwykle życie bohaterki zdaje się (i słusznie) być ułudą normalności: praca, mieszkanie, pierwsza miłość, podróż na prowincję i jednocześnie wędrówka w głąb siebie. Szczególnie te ostatnie wędrówki niepokoją, gdyż za Luizą ciągnie się tajemnica, której kobieta sama nie potrafi rozgryźć i stawić czoła problemowi. Niepokój daje się wyczuć z każdej strony, a jednak analizując zachowanie bohaterki dość prosto prześwituje rozwiązanie.
Najnowsza książka twórczyni w porównaniu do wcześniejszych pozycji w mojej opinii wypada najsłabiej. Akcja, choć podszyta regularnym niepokojem, toczy się dość mozolnie. Obszerne, zdecydowanie niefizjologiczne wnętrze bohaterki oraz zarazem jednoczesne przeszmuglowanie zero-jedynkowego światopoglądu w niektórych fragmentach zniechęca, gdyż raczej nie wnosi niczego istotnego do fabuły, a wręcz studzi emocje i nie sprzyja nawiązaniu pozytywnej więzi z bohaterką. Samo zakończenie, oprócz dość łatwo przewidywalnych motywów, jest nieco przekombinowane i niedorzeczne, z drugiej jednak strony, może właśnie idealnie pasuje do rozterek i trosk Luizy?