Po Chłopcu w pasiastej piżamie, Chłopcu na szczycie góry oraz Zostań, a potem walcz autorstwa Johna Boyne, przyszła kolej na kolejną książkę w serii. Ta jednak wychodzi naprzeciw głodnemu wiedzy w zakresie doświadczeń II wojny światowej, i choć przedstawiona przez nią historia Hanny Śliwki jest fikcją literacką, opiera się na prawdziwych postaciach i poszczególnych wydarzeniach, jakie miały miejsce orazlokalizacjach, które istnieją po dziś dzień.
Czternastoletnia Ukrainka wraz z rodzicami i rodzeństwem wiedzie spokojne życie w malutkiej wsi. Życie zapewniają plony rolne, a nie lada przyjemnością dla bohaterki jest pomoc sąsiadce w malowaniu pisanek dla okolicznych mieszkańców. Życie dziewczyny przerywa wybuch wojny oraz rosnące niepokoje społeczne, podyktowane coraz rozleglejszym antysemityzmem. Niezrozumienie dziecka wobec sąsiadów, przyjaciół, mieszkańców, których postawa zmienia się o 180 stopni względem jej rodziny, wyrywa dziewczynę z beztroskiego dzieciństwa. Rodzina musi uciekać, a gdzie najlepiej ukryć się, jeśli nie w jednym z domów, które przygotowała matka natura?
Tak naprawdę mam na imię Hanna to opowieść przedstawiona oczami dziecka o poczuciu strachu, przełamywaniu barier, życiu w urągających człowiekowi warunkach, byle przetrwać. To przegląd postaw społecznych, zarówno oprawców, jak i ludzi dobrej woli, którzy nigdy nie odmówili pomocy. To opowieść nasiąknięta strachem, ale i nadzieją; okrucieństwem (aczkolwiek w łagodnym wydaniu, gdyż grupą docelową według autorki mają być nastolatkowie i młodzi dorośli) i chęcią niesienia pomocy kosztem narażenia własnego życia. Autorka zaznacza, iż przedstawione wydarzenia to fikcja literacka z elementami zaczerpniętymi z życia, a współczesnemu czytelnikowi nasuwa się pytanie: ile takich nieletnich postaci w rzeczywistości zbyt szybko musiało dorosnąć, doświadczyć strachu, czuć oddech wroga na karku w obliczu niepojętych rozumem dziecka potyczek i uprzedzeń wśród dorosłych?