Nie po raz pierwszy polski autor inspiruje się przypowieściami biblijnymi, postaciami aniołów czy demonów. Dajmy na to znana, popularna i uwielbiana przez wielu czytelników Maja Lidia Kossakowska, której cykl Zastępy anielskie zbiera pozytywne opinie. Czy Stróże Jakuba Ćwieka przypadną im również do gustu, czy to zupełnie inna para kaloszy?
Zarówno Stróże, jak i Stróże. Brudnopis Boga to zbiory opowiadań, skupiające się wokół tych samych postaci: Zadry, Butcha i Lokiego, znanego również jako Kłamca. O nim jednak dowiadujemy się najmniej, gdyż Loki gra pierwsze skrzypce w swoim własnym uniwersum, czyli poprzedniej serii autora. Nie jest obowiązkowe, by znać historię Lokiego, żeby czytać o przygodach agentów WINA (tak, tego się nie odmienia!). Przyznam jednak szczerze, że może wtedy Stróży czytałoby mi się lepiej.
Zadra i Butch to natomiast anioły, agenci Wydziału Interwencyjnego Nadzoru Anielskiego, którzy zajmują się pilnowaniem aniołów stróży i ukrócaniem ich kombinatorstwa, a także karaniem, kiedy nie przestrzegają reguł. Zadra sam był kiedyś Stróżem, natomiast Butch wiele lat spędził walcząc w Zastępach. W wyniku pewnych okoliczności anioły muszą zacząć ze sobą pracować i mało kto sądził, że rozwinie się między nimi przyjaźń.
Stróże to moje pierwsze spotkanie z prozą Jakuba Ćwieka. Po skończeniu drugiego tomu, i chwili namysłu, muszę uznać, że wrażenia mam mieszane. Jestem fanką anielsko-diabelskiej tematyki, chociaż do tej pory zaczytywałam się raczej w zagranicznych książkach. Kontakt z polską wersją opowieści o takich istotach był na pewno ciekawym doświadczeniem, ale nie spełnił wszystkich moich oczekiwań. Myślę, że główną przyczyną jest forma, w której zostali przedstawieni Stróże, czyli opowiadania. Nastawiłam się na historię z początkiem i końcem, a nie na parę krótkich opowiastek, średnio ze sobą powiązanych. Tak naprawdę jedynym wspólnym punktem wszystkich opowiadań pierwszego tomu był Loki.
Właśnie, Loki... Kurczę, miałam szczerą nadzieję, że polubię tego drania bardziej! Jego charakter i wizerunek idealnie wpasowywał się w moje gusta, jeśli chodzi o taką typową kanalię, która wszystkim uprzykrza życie, zawsze spada na cztery łapy i ma wymówkę na wszystko. Lokiego jednak było jednocześnie za mało i za dużo. Za mało, żeby poznać jego postać bardziej, i za dużo, ponieważ był zamieszany we wszystko i trochę zaczynało mnie to po czasie irytować. Kłopoty z aniołem? Loki ma w tym udział. Strzelanina we Wrocławiu? Też pewnie maczał w tym palce. Tajemnicza wyspa i znikający ludzie? Wiadomo, że to sprawka Lokiego.
Moje narzekanie na tę postać pewnie wywoła falę oburzenia, bo skoro było go za mało, to mogę śmiało przeczytać Kłamcę i mieć Lokiego po kokardę. Za dużo, to po co w ogóle sięgałam po Stróży? A no po to, żeby wspierać polskich autorów, poszerzać swoje horyzonty w kwestii literatury polskiej i zmienić swój sposób myślenia na temat tego, że pewnego typu książki polskich pisarzy nie są tak dobre, jak zagranicznych. I owszem, mogę sięgnąć po serię o Lokim, ale czy mam na to ochotę? Po skończeniu Stróży nie bardzo.
Jakub Ćwiek pisze specyficznie. Ma bardzo mocny, twardy styl, nierzadko wulgarny, ironiczny, męski. Czy dobry? To kwestia indywidualna. Według mnie pisze dobrze, ale nie znalazł się na podium moich ulubionych polskich pisarzy. Czegoś mi w nim zabrakło. Czegoś, co sprawiłoby, że pochłonęłabym Stróży za jednym posiedzeniem, a nie za trzema, czterema, pięcioma. Autor "umie natomiast w bohaterów", ponieważ Zadry i Butcha nie da się nie polubić. Podobnie jak Jakuba Ryjka, czyli komisarza wrocławskiej policji. Podobał mi się również wątek Lilith, której historią biblijną swego czasu się interesowałam.
Największym jednak fenomenem okazało się wrażenie, gdy po skończeniu pierwszej części, od razu zaczęłam czytać drugi tom. Przez chwilę miałam wrażenie, że napisał go ktoś inny! Pierwszy rozdział czytało mi się świetnie. Była aura grozy, tajemnicy, zapowiadało się na coś zupełnie innego, niż poprzednie opowiadania. Wróciliśmy jednak do punktu wyjścia, jakim byli Zadra i Butch oraz początek ich znajomości, a także założenie WINA. Szkoda, że takiego klimatu nie było do końca.
Doszłam też do ciekawego wniosku, że Stróży można by zacząć czytać od drugiego tomu. Gdybym zrobiła tak na początku, czytałoby mi się całość lepiej. W drugim tomie jest więcej o samej WINA, lepiej też zrozumie się przyjaźń Butcha i Zadry, kiedy pozna się jej początki. Pierwszy tom to zbiór informacji na temat funkcjonowania świata, posługi aniołów stróży oraz obowiązków agentów. Poznajemy więc wszystko w bardziej uporządkowany sposób. Jeśli Stróże wam nie podeszli, spróbujcie zacząć czytać drugi tom, a może zachęci was do powrotu do pierwszej części.
Seria Stróże Jakuba Ćwieka przypadną wielu osobom, w szczególności fanom Kłamcy. Dla osób lubiących taką tematykę może być to ciekawe spojrzenie na znane postacie pod innym kątem. A jeśli dawno nie czytaliście nic od polskiego pisarza, sięgnijcie po Stróży, bo na pewno nie znajdziecie czegoś podobnego w literackim świecie zza oceanu.