Książka Siri, kim jestem? rozpoczyna się dość szablonowo – dziewczyna budzi się w szpitalu ze śpiączki i zupełnie nic nie pamięta. Potem już nic nie jest szablonowe – to historia zwariowana, w sam raz na letnie popołudnia na plaży, tym bardziej, że akcja dzieje się na Long Beach w słonecznej Kalifornii.
Tajemnicza dziewczyna budzi się w szpitalu i nie wie o sobie nic poza tym, że ma na sobie zakrwawioną, żółtą sukienkę Prady, tiarę i ogromny ból rozciętej głowy. Poskładać puzzle dotyczące swojego życia pomoże jej Siri – asystentka systemu w jej iPhonie, Instagram, z którym się nie rozstaje i… Max – przystojny neurobiolog.
Kim jest Mia? Na to pytanie będziemy wraz z bohaterką poszukiwać odpowiedzi podczas jej licznych przygód. Czy okaże się bizneswoman, dziewczyną milionera, księgową, a może hostessą w nocnym klubie? Zdradzę wam tylko, że zanim znajdzie odpowiedzi na te pytania, wpakuje się jeszcze w niezłą kabałę z bossem mafii narkotykowej, przystojnym francuskim producentem czekolady oraz modelem męskiej bielizny.
Mia dostaje od losu szansę uporządkowania swojego życia, ma możliwość rozpoczęcia wszystkiego na nowo z czystą kartą. To coś, czego wielu mogłoby jej pozazdrościć. Ale czy z niej skorzysta?
Mimo iż książkę czyta się lekko i bardzo przyjemnie, to refleksja po jej lekturze to temat do przemyślenia dla wielu, nie tylko młodych ludzi. Na ile nasze życie to prawdziwy świat, a na ile twór filtrów i zdjęć z Instagrama, sztucznie kreujących rzeczywistość? Czy nasza bohaterka odnajdzie w tym nierealnym bałaganie prawdziwą siebie? Czy nam uda się nie zatracić w świecie Internetu tego, jacy naprawdę jesteśmy?
Siri, kim jestem? to pełna humoru historia i koniecznie z hasztagiem #książkanawakacje ????