Chyba się powtórzę ze stwierdzeniem, że napisanie dobrego thrillera to sztuka. Można tak powiedzieć o każdym gatunku literackim, ale to właśnie thriller uważam za jeden z najtrudniejszych, ponieważ ciężko stworzyć coś oryginalnego, wciągającego i jeszcze dobrze to napisać. Miałam wielkie nadzieje co do Sióstr Michelle Frances, ale niestety się rozczarowałam.
Abby i Ellie od dzieciństwa nie żyły ze sobą w dobrych relacjach. Starsza Abby była ciągle na drugim planie, kiedy młodsza siostra i jej problemy zdrowotne pochłaniały całą uwagę matki dziewczynek. Gdy dorosły, nadal nie potrafiły się ze sobą porozumieć. Idealną okazją na naprawienie siostrzanych relacji jest przyjazd Ellie na Elbę, gdzie Abby zamieszkała ze świeżo poślubionym mężem. Mimo to między siostrami pojawiają się zgrzyty wynikające z zazdrości, a atmosferę dodatkowo niszczy wcześniejszy przyjazd ich matki. Żadna z kobiet nie spodziewa się jak wspólne wakacje się zakończą…
Ciężko coś napisać o Siostrach. Minęły zaledwie dwa dni od skończenia tej książki, a ja już pozbyłam się jej ze swojej głowy i muszę mocno wytężyć pamięć, żeby przypomnieć sobie szczegóły. Pierwszym skojarzeniem jest pęd, ale wbrew pozorom nie dotyczy to szybkości czytania książki albo tempa akcji. To bohaterki są w nieustannym pędzie, nie myślą i nie planują swoich działań z wyprzedzeniem. Można by to uznać za zaletę, ponieważ dzięki temu akcja przebiega dynamiczniej i spontanicznej, ale po kilkudziesięciu stronach czytania o tym samym, stało się to po prostu nużące. Zabrakło mi tutaj chłodnej kalkulacji, tak typowej dla thillerów.
Nie umiałam polubić bohaterów. Ani siostry, ani ich matka nie wzbudzały we mnie sympatii, a postacie drugoplanowe, jak mąż Abby czy policjanci, byli po prostu nijacy. Często też irytowałam się przez postawy niektórych bohaterów. Mam wrażenie, że każda postać została stworzona na kilku, podstawowych cechach, mających ją wyróżnić i nic poza tym. Abby była oszczędna, dbała o swoją przyszłość i miała żal do matki. Ellie była oczkiem w głowie Susanny, chorowała jako dziecko i podobała się wszystkim mężczyznom. Poza tym żadna z bohaterek nie miała w sobie większej głębi. Były przezroczyste.
Jedyną rzeczą, którą uznaję za plus i wzbudziła we mnie zastanowienie po skończeniu lektury, to to, że do samego końca nie wiemy, kto był tym prawdziwym złym...
Siostry Michelle Frances niestety trafiają na listę najsłabszych książek przeczytanych w tym roku. Odradzam tę książkę, a sama nadal wypatruję thrillera, który powali mnie na łopatki.