„Idiotki nie mają płci i każdy może idiotkować” – brzmi znajomo? Joanny Okuniewskiej chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, a jeśli ktoś nigdy nie słyszał o niej i jej podcaście „Ja i moje przyjaciółki idiotki”, ma wiele do nadrobienia. W swoich odcinkach przytacza historie związkowe własne i swoich słuchaczek, omawiając takie problemy jak zdrady, brak zaufania, ciągłe wymówki, niedojrzałość czy toksyczność. Brzmi poważnie, ale Asia ze swoim humorem, prostym (ale nie prostackim!) językiem i otwartością podbiła serca tysięcy osób. Ale co jej podcast o idiotkach ma wspólnego z Siedem razy eks Lucy Vine?
Esther niedługo kończy trzydziestkę, mieszka ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami i pracuje jako organizatorka imprez, z czego jest bardzo zadowolona. Ma jednak spory problem na który narzeka – nie ma partnera. Zaliczyła dziesiątki nieudanych randek, przelotnych romansów, rozczarowań, a także kilka poważnych związków, nie znalazła niestety tego, czego pragnie, czyli Wielkiej Miłości. Pewnego wieczoru natrafia na artykuł w starym magazynie Cosmour, który głosi, iż każda kobieta doświadcza w swoim życiu siedmiu archetypowych relacji: Pierwszej Miłości, Wypadku przy Pracy, Faceta na Zakładkę, Seks-przyjaźni, Niewykorzystanej Okazji, Drania i Poważnego Związku. Pośród nich podobno zawsze jest Prawdziwa Miłość. Esther uświadamia sobie, że jej wcześniejsze związki spełniają wszystkie te warunki, zatem straciła szansę na życie u boku swojej drugiej połówki. Nic jednak straconego – postanawia odzyskać te relacje, wyruszając w misję ku odnalezieniu swojej Wielkiej Miłości.
Powyższy opis może u wielu osób wywołać ciary żenady i cringe na tyle zniechęcający, że odłoży się tę książkę na półkę. I jaki to będzie błąd! Bawiłam się rewelacyjnie czytając Siedem razy eks, czego absolutnie się nie spodziewałam. Chyba przy żadnej książce przeczytanej w tym roku nie zaśmiewałam się tak, jak czytając o Esther i jej przygodach.
Dlaczego wcześniej wspomniałam o Okuniewskiej? Ponieważ Esther to rasowa idiotka. Jej siedem związków to siedem różnych historii, w których nie zawsze facet był winny; Esther też nie raz dała plamę, zachowując się niedojrzale lub tchórząc. Analizując te relacje po spotkaniu się ze swoimi byłymi na nowo, dorosła już Esther dostrzega, jakie błędy popełniła albo w jak wielkiej ułudzie żyła, spotykając się z konkretnym mężczyzną. Nie zawsze kierowanie się pożądaniem wychodziło jej na dobre, a głosu serca słuchała zbyt późno.
To, że Esther nazywam idiotką, wcale nie oznacza, że ją krytykuję. Fakt, momentami nie dowierzałam w jej zachowanie, ale sama bohaterka z czasem poczuła wstyd za swoje czyny albo dojrzała, jak bardzo egoistyczna była. Autorka świetnie wykorzystała retrospekcje, by pokazać rozwój Esther na przełomie ponad dziesięciu lat. Z niedoświadczonej osiemnastolatki stała się trochę bardziej doświadczoną prawie trzydziestolatką, która nadal ma prawo się zakochiwać, popełniać błędy, kłócić z przyjaciółkami i zapijać smutki w obskurnym barze. Dla mnie Esther jest po prostu ludzka, a nie przesadnie wyidealizowana albo skrajnie bezmyślna. Jej motywacja, by odnaleźć swoją miłość kosztem rozdrapania starych ran, może być dla kogoś absurdalna, ale czy dla miłości nie robiło się równie głupich albo jeszcze gorszych rzeczy?
Siedem razy eks to nie tylko Esther i jej podboje miłosne, ale również bogate tło drugoplanowe. Louise i Bibi, współlokatorki i przyjaciółki Esther, to barwne, kompletnie niepodobne do siebie postacie, które też nie stoją w miejscu w kwestii własnego rozwoju. Moją sympatię zdobył Nick ze swoim psem, podobnie jak Sofia, siedemdziesięcioośmioletnia była baletnica, która nie liczy wieku, tylko matche na Tinderze.
Bohaterowie mnie urzekli, styl autorki niejednokrotnie doprowadził mnie do łez ze śmiechu, a przemyślenia Esther skłoniły do refleksji, co się tak naprawdę liczy w życiu. Dla mnie Siedem razy eks to must have na liście komedii romantycznych do przeczytania i świetny scenariusz na serial. Jeśli lubicie odcinki Okuniewskiej, ta książka też powinna się wam spodobać. W końcu każdy z nas jest czasami idiotką, prawda?