Andrzej Flügel ponad dekadę spędził w Służbie Więziennej. Przez sześć lat był wychowawcą w Areszcie Śledczym w Zielonej Górze, a przez trzy pracownikiem biurowym w Zakładzie Karnym w Krzywańcu. Mnogość ludzi, zarówno osadzonych jak i strażników, z jakimi miał przez ten czas do czynienia wystarczyłaby na o wiele więcej niż 255 stron właśnie ukazanej publikacji.
Na fali popularności literatury, związanej z życiem zza krat, czy to z perspektywy strażników więziennych czy lekarzy, Schowani do wora wpisują się idealnie.
Autor opisuje wszystko to, czego można się spodziewać po jego roli w systemie więziennictwa. Bogaty przekrój społeczny osadzonych, charakterologicznie skrajnych strażników, naczelników służbistów i straumatyzowanych konwojentów. Jak więzienie, to wiadomo: grypsera, cwelowanie, a w żeńskich zakładach związki między osadzonymi. Historie o samookaleczeniach tak samo przerażające, co zabawne, dające jednak obraz beznadziei panującej za kratami, którą według wielu można tylko w ten sposób rozładować. Nie mogło oczywiście zabraknąć historii z akt prokuratorskich, oraz porażek i sukcesów wychowawczych autora.
Jako że Andrzej Flügel po karierze wychowawcy zajął się dziennikarstwem w „Gazecie Lubuskiej”, czuć fach to w jego sposobie pisania, jego wspomnienia czyta się w tonie pogawędki. Ciężar gatunkowy oczywiście daleki od trywialności, każda historia to dramat pojedynczego człowieka. Lecz gdzie indziej znajdziemy tak krystaliczne odzwierciedlenie rzeczywistości, jak nie w kryminale?