To mój pierwszy raz, kiedy spotykam się z twórczością Mony Kasten. Przez książkowy świat przeszło wiele niezwykle pozytywnych recenzji o poprzednich jej książkach. Mimo to nigdy nie było mi z nimi po drodze. W większości przypadków czytam fantastykę, więc kiedy w moje ręce wpadło Save me, podchodziłam do niego z niezwykle dużą rezerwą.
Główną bohaterką trylogii jest Ruby. Dziewczyna niezwykle ambitna, posiadająca stypendium w renomowanej placówce Maxton Hall. Przez ostatnie kilka lat kompletnie nie wyróżniała się z tłumu i skrzętnie ukrywała się przed bogatymi dzieciakami. Jednak, jak każdy z nas mógł się spodziewać, losy osiemnastolatki w końcu przeplatają się ze szkolną elitą przez pewien incydent związany z małą uważnością Ruby oraz jej niezwykłą umiejętnością nakrywania ludzi w dosyć niezręcznych sytuacjach.
Sama nie wiem jak dokładnie ocenić tę pozycję. Z jednej strony sama fabuła nie jest źle skonstruowana. Ot, kolejny typowy romans dla nastolatek, z dużą ilością imprez i alkoholu. Jednak nie to mi nie pasuje. Przez całość nie mogłam przyzwyczaić się do samego stylu autorki. Mam wrażenie, że był on zbyt lekki, nawet jak na tego typu książkę. Jakby Kasten właśnie wydała swój debiut. W dodatku o dosyć słabym piórze. Nie czułam, że za sobą ma już kilka napisanych prac, które mają milionową ilość fanów.
Mimo tego aspektu książkę czyta się niezwykle przyjemnie. Nie jest to na pewno coś, co zachęci mnie do częstszego sięgania po ten gatunek, ale miło było na chwilę zrobić sobie odskocznię od magicznych światów, by na jakiś czas przenieść się do "typowego" życia bogatych nastolatków.
Przejdźmy może do głównych bohaterów. Niestety, uważam że autorka nie potrafi stworzyć unikatowych postaci, przez co jestem w stanie znaleźć tego typu charaktery w losowej młodzieżówce, po którą bym sięgnęła. Małym plusem jest to, że nie są oni bardzo denerwujący, jednak to nadal nie ratuje sytuacji. Pozycja staje się przez to niezwykle przewidywalna, i tak jak możecie się spodziewać całą "akcję" mogłam przewidzieć już po niecałych pięćdziesięciu stronach.
Mam wrażenie, że Save me nie jest w stanie dać czytelnikom nic świeżego. Za każdym razem, kiedy sięgam po książki z tego gatunku mam nadzieję zobaczyć coś wyjątkowego, odróżniającego je od innych. W tym przypadku niestety to się nie udało. Mimo to wydaje mi się, że fanom historii o szarych myszkach i bogatych arystokratach, których nagle łączy wielka, zakazana miłość, pozycja na pewno przypadnie do gustu. Ja jednak zostanę przy fantastyce i na jakiś czas znów będę stronić od tego typu schematów.