Trudno jest zrecenzować książkę, która jest zapisem czyichś wspomnień. No bo jak odnieść się do pamięci kogoś, kogo nigdy się nie poznało i czasów, w których się nie żyło? Dlatego ten tekst nie będzie długi, opowie pokrótce o wspomnieniach Irene Gut i pozwoli wam, mam nadzieję, podjąć decyzję, czy warto tę książkę przeczytać.
Irene miała siedemnaście lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Z Ratowałam od zagłady dowiadujemy się, że dziewczyna, razem z rodzicami i czterema siostrami, była kompletnie zaskoczona tym, że jej do tej pory spokojne i dobre życie, zostało tak gwałtownie zmienione. Razem z nią przeżywamy jeszcze raz to, przez co przeszła przez długie sześć lat wojny – od okropnych zdarzeń w Rosji, przez trudny powrót do kraju, pracę dla Niemców i w końcu – zakończenie wojny.
To, co w tej historii jest najważniejsze, to bohaterstwo i heroizm Irene. Z pełną świadomością używam tych dwóch słów, doskonale zdając sobie sprawę, jaką niosą z sobą wagę. Tego, co zrobiła ta młoda dziewczyna w trakcie wojny nie da się nazwać inaczej, choć Irene wiele lat później opowiadała o tym z niejakim zawstydzeniem, absolutnie nie przypisując sobie tych cech. Zresztą cała książka jest fascynującym zapisem działań skromnej, młodej i wrażliwej dziewczyny, żyjącej w ekstremalnych warunkach, próbującej przeżyć za wszelką cenę, jednocześnie ratującej od śmierci dwunastu dorosłych. Irene umniejsza swoje zasługi, dla niej oczywiste bowiem było, że tak należało postąpić, że nie wolno było pozwolić na to, by kilkanaścioro niewinnych osób umarło tylko dlatego, że ktoś w Berlinie tak kiedyś postanowił.
W Ratowałam od zagłady uderza to, że bardzo często zdania, które oszałamiają najbardziej, są przez Irene wypowiadane niemal przypadkiem, po prostu pomiędzy jednym a drugim fragmentem opowieści pojawia się wzmianka, która mrozi krew w żyłach – niezależnie od tego, czy czytamy o tym, jakie okropności dokonywane przez hitlerowców młodziutka dziewczyna widziała na własne oczy, czy kiedy czytamy o zdumieniu Irene, że w momencie, gdy znany jej świat umierał, przyroda i tak co roku się budziła do życia. Czy normalnym jest, że nad konającym miastem rozciąga się jasne, niebieskie niebo, po którym fruwają ptaki?
Z Irene Gut rozmawiała amerykańska autorka powieści historycznych, Jennifer Armstrong. Na bazie wielogodzinnych wywiadów stworzyła tekst, który złożył się na Ratowałam od zagłady. Jednak Armstrong jest w tej książce niewidoczna – nie zadaje nawet pytań. To wydanie bowiem miało być tylko o Irene, jej wspomnieniach, jej działaniach, jej życiu. Armstrong w bardzo dobry sposób przedstawiła w tekście to, co opowiedziała jej Irene.
Ratowałam od zagłady jest zapisem i świadectwem heroizmu i humanizmu w czasach, gdy atawistyczne odruchy i zachowania pozwalały przetrwać.