Czasami świadomie (i zazwyczaj z dobrymi wynikami) sięgam po książki, które wiem, że będą jak pączek dla mojego mózgu. Przeczytają się szybko, przyjemnie, nie będą wymagały wielkiego skupienia i zapewnią dobrą rozrywkę podczas lektury. Pierścień ognia okazał się dokładnie taką opowieścią, choć nie bez potknięć.
Pierścień ognia to druga część trylogii o perypetiach Nefertati de Vesci, zwaną Taris, archanioła Azraela oraz innych starożytnych bogów i bożków. W tym tomie, podobnie jak w poprzednim, Marah Woolf wprowadziła wiele postaci pochodzących ze starożytnych mitologii, głównie egipskiej. Tym razem jednak, pojawiają się również bohaterowie i postaci historyczne, pochodzące ze starożytnej Grecji. I to jest jedna z zalet tych książek. Pisarka w bardzo przystępny, niemal popkulturowy sposób (i nie jest to zarzut) przybliża czytelnikom postaci ze starożytnej historii i mitologii. Zdecydowana większość z nich sportretowana jest w ciekawy sposób, ze współczesnym sznytem. O ich losach czyta się przyjemnie, i pomimo tego, że z każdym tomem tych postaci przybywa, nie wprowadza to chaosu.
Ten tom czyta się tak samo szybko, jak poprzedni. Historia jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej części, zaczyna się dokładnie w momencie zakończenia Berła światłości. Czytelnik od razu wpada w wir kolejnych perturbacji, misji i wyzwań, przed jakimi staje Taris oraz jej przyjaciele i wrogowie. Jak pisałam wyżej, Pierścień ognia stanowi bardzo dobrą rozrywkę, Woolf potrafi budować napięcie i konsekwentnie zmierza do zaskakującego rozwiązania intrygi. Na uwagę zasługuje również to, w jaki sposób pisarka skonstruowała cliffhanger dla tego tomu – jest twistem totalnym. Nie każdemu musi się podobać, jednak Woolf nie można odmówić, że zakończenie Pierścienia ognia jest pomysłowe.
Natomiast, to wydanie nie jest wolne od błędów, niekiedy podstawowych, jak na przykład nazwanie młota Thora, Mjölnira, mieczem. W pewnym momencie pojawia się też wzmianka o lynx, w książce jest to mandala, co również jest błędne. Nie wiem, czy jest to kwestia tłumaczenia czy w tekście pojawiły się tak rażące nieścisłości, ale nie wygląda to dobrze szczególnie, gdy historię starożytną i mitologię chcemy przybliżyć młodzieży, która po raz pierwszy może o niej czytać w innej formie, niż szkolny podręcznik.
Pierścień ognia to książka, która ma być źródłem rozrywki i dokładnie tym jest. Nie pretenduje do miana literatury wymagającej. Większość wątków skonstruowana jest i rozwija się w sposób typowy dla gatunku YA. Całość czyta się szybko, ta część jest ciekawsza od poprzedniej i kończy się w sposób, który jest mocno zaskakujący. Na niektóre potknięcia nie można przymknąć oka, ale mam nadzieję, że w tomie zamykającym całość już się nie pojawią.