Piękna katastrofa Jamie McGuire, czyli tytuł jako samospełniająca się przepowiednia...
Pewnemu siebie chłopakowi, jakim jest Travis Maddox, nie mieści się w głowie, że jakaś dziewczyna mogłaby nie być nim zainteresowana. Abby nie zdaje sobie sprawy, że swoją odmową tylko podkręca go do działania.
Travis to pełen sprzeczności człowiek-zagadka: wzorowy student prawa, ale i czarujący uwodziciel biorący udział w nielegalnych walkach na pięści. Abby nie chce być jego kolejnym trofeum, więc robi wszystko, by nie dać się zaciągnąć do łóżka. Chłopak odpuszcza więc te próby i ku zdziwieniu wszystkich, zaprzyjaźniają się.
Czytałam ostatnimi czasy kilka innych książek z tego gatunku i z żalem muszę przyznać, że były o niebo lepsze. Zepsuty chłopak i grzeczna dziewczyna to motyw stary jak świat, ale dobrze podany nigdy się nie nudzi. Jednak tutaj zdecydowanie coś poszło nie tak. Choć w tym przypadku bardziej polubiłam Travisa, który przynajmniej jest jakiś. Na jego tle Abby wydaje się całkiem bezbarwna. Niby na siebie lecą, to się chcą, to nie chcą, kłócą, godzą, żyć bez siebie nie mogą. Można się pogubić i lekko zdenerwować, bo oni po prostu sami nie wiedzą, czego chcą! A jedyne czego ja coraz bardziej pragnę, to rzucić książką o ścianę.
Powieść reklamowana jako "intensywna, seksowna i wciągająca" okazała się nudna i nijaka. Zdaje mi się, że to może być pierwszy taki przypadek, że ekranizacja okaże się lepsza od książki. Ale ja raczej tego nie sprawdzę.