Musicie wiedzieć, że jestem wielkim fanem stoicyzmu. Rzecz jasna nie będę teraz dokładnie objaśniać nauk Seneki czy Marka Aureliusza, ale jedną z nich jednak przytoczę: żyj chwilą obecną. W bardzo dużym skrócie chodzi o to, by nie zamartwiać się przeszłością ani nie myśleć zbyt intensywnie o przyszłości, bo realny wpływ mamy wyłącznie na teraźniejszość.
Dlaczego o tym wspominam? Otóż jeśli miałbym napisać cokolwiek o głównym bohaterze Pięciu Zauroczeń, to to, że facet zdecydowanie powinien zainteresować się dziełami stoików.
Paul – bo takie imię nosi postać stworzona przez André Acimana – to mężczyzna, który uwielbia rozmyślać o tym, co było, snując przy tym różne scenariusze dotyczące przyszłych wydarzeń. Każde zdanie wypowiedziane przez drugą osobę interpretuje na wiele sposobów, ciągle przy tym balansując między wielkim szczęściem a wszechogarniającą rozpaczą.
W Pięciu zauroczeniach towarzyszymy Paulowi w chwilach największych uczuciowych uniesień: od szczenięcej miłości żywionej w stosunku do włoskiego stolarza, przez zachwyty nad przystojnym kolegą z kortów tenisowych, aż po próbę nawiązania romansu z młodziutką krytyczką operową. Mimo upływu lat Paul każdą miłość przeżywa równie intensywnie – co ma swoje dobre, jak i złe strony...
Pięć zauroczeń to powieść dla tych, którzy lubią czytać o uczuciach. Wszystko, co istotne, dzieje się w myślach i sercu Paula. Mężczyzna ten jawi się jako osoba wyjątkowa wrażliwa: jeśli kocha, to na zabój, a jego cierpienia po odrzuconych zalotach nie da się z niczym porównać. Jednocześnie jest wiecznie niepewny co do tego, czego tak naprawdę chce. Marząc o wielkiej miłości, niemal zawsze zostaje z niczym. Nie ma w tym nic dziwnego – przy tak wielkich oczekiwaniach nie sposób nie rozczarować się rzeczywistością.
Moim zdaniem powieść Acimana lepiej sprawdziłaby się jako zbiór opowiadań z pięcioma różnymi bohaterami. Dlaczego? Pisarz niezamierzenie uczynił z Paula antybohatera całej historii. Jeśli tylko trochę krytyczniej przyjrzeć się poczynaniom powieściowego protagonisty, to zaczyna się on jawić jako narcyz i egoista, który kompletnie nie liczy się z uczuciami innych. Przy czwartym zauroczeniu, gdy znamy już jego sposób myślenia i działania, przestajemy mu kibicować i współczuć. Nic przy tym nie wskazuje, by taki był plan Acimana.
Fanów Tamtych dni, tamtych nocy – czyli najsłynniejszej powieści Acimana – nie mam co przekonywać do Pięciu zauroczeń – im recenzowana przeze mnie książka na pewno przypadnie do gustu. Innym radzę najpierw sięgnąć właśnie po pierwszą ze wspomnianych pozycji, a dopiero gdy ta naprawdę im się spodoba, zainteresować się Pięcioma zauroczeniami.