Książki potrafią być prawdziwym ratunkiem. Od trosk codziennego życia, od sytuacji na świecie, od problemów w szkole czy pracy, od skomplikowanych relacji międzyludzkich. Każdy ma swój gatunek będący osobistym comfort read. W moim przypadku są to młodzieżówki, a Perfect on Paper Sophie Gonzales jest ostatnią przeczytaną przeze mnie taką historią i całkiem popularną nowością.
Darcy Phillips wiedzie podwójne życie: w ciągu dnia jest normalną uczennicą szkoły średniej, członkinią Queer Klubu oraz nastolatką zakochaną w swojej najlepszej przyjaciółce, Brooke, która nie ma o niczym pojęcia. Po lekcjach natomiast Darcy prowadzi anonimową poradnię. Pomaga uporać się z problemami miłosnymi swoich szkolnych kolegów – oczywiście za opłatą. Wszystko idzie dobrze, dopóki przy przechwyceniu kolejnych listów z szafki numer 89 Darcy nie zostaje przyłapana przez Alexandra Broughama. W zamian za dochowanie tajemnicy dziewczyna ma mu pomóc w odzyskaniu byłej dziewczyny. Brzmi prosto? Tylko w teorii…
Perfect on Paper jest napisana w taki sposób, że podczas czytania budził się we mnie pewien sentyment. Właśnie w takich młodzieżówkach zaczytywałam się w gimnazjum i liceum, i były one ratunkiem od codzienności. Przepadałam w nich i nie obchodziło mnie to, że to nie jest literatura najwyższych lotów. Czytając o problemach bohaterów w moim wieku, zapominałam o swoich i było mi z tym naprawdę dobrze. Dzisiaj, będąc już trochę starszą, Perfect on Paper nadal czytało mi się dobrze i poradziło sobie w odciągnięciu mojej uwagi od tego, co się dzieje aktualnie na świecie. Nie jest to jednak najlepsza młodzieżówka na tle do tej pory przeze mnie przeczytanych, ale muszę oddać jej to, że czytało mi się ją przyjemnie, zaangażowałam się w losy głównych bohaterów i kibicowałam im. Uroku dodają listy oraz odpowiedzi Darcy na początku niektórych rozdziałów. W całokształcie będę wspominać tę historię na pewno ciepło i dobrze.
A mam co wspominać, zwłaszcza jeśli chodzi o trio głównych bohaterów. Zacznijmy od Darcy, czyli narratorki. Wiedzę o związkach i relacjach międzyludzkich czerpie głównie z YouTube’a oraz Internetu. Decydując się na założenie anonimowej poradni w szkolnej szafce, chciała przede wszystkim nieść pomoc swoim rówieśnikom, ale też przekonać się, czy zdobyta przez nią wiedza, ma zastosowanie w praktyce. Zachęcona pozytywnym odbiorem oraz drobnymi zyskami prowadziła swój nielegalny biznes dalej, ale dopiero przyłapanie jej przez Alexandra i podzielenie się z nim swoimi metodami uświadomiło jej, że nie zawsze ma rację oraz, że niełatwo przychodzi jej mierzenie się z krytyką. Pod pewnymi względami Darcy jawiła mi się przez dłuższy czas jako postać toksyczna, ale cieszy mnie, że zdała sobie sprawę ze swoich błędów i postanowiła je naprawić. Koniec końców, polubiłam ją, mimo że nie ukrywam, że czasami doprowadzała mnie swoim zachowaniem do sporej irytacji. O ile mnie drażniła Darcy, tak ją drażnił Brougham, czyli najważniejsze męskie skrzypce w tej historii. Alexander to postać o ciężkim charakterze i sama na początku nie byłam pewna – podobnie jak Darcy – czy da się go polubić. Okazało się jednak, że jest to moja druga ulubiona postać w Perfect on Paper. Miała w sobie niezwykłą naturalność oraz podobało mi się zaangażowanie Alexandra, jakie wkładał w relacje ze swoimi przyjaciółmi. Ostatnią najważniejszą bohaterką jest Brooke. Ją darzyłam najmniejszą sympatią. Była dla mnie zbyt słodka i skupiona na sobie. Moją osobistą królową tej historii jest natomiast Ainsley, czyli starsza siostra Darcy. To chyba jedyna postać, która wykazuje zdrowy rozsądek i umie spojrzeć trzeźwo na daną sprawę. Jej zainteresowanie przerabianiem ubrań oraz silna więź z Darcy niezaprzeczalnie mnie kupiły.
Fabuły w młodzieżówkach zwykle są proste jak drut i tutaj też ten mechanizm się sprawdza. Momentami jest tak przewidywalnie, że zaczynałam się martwić, czy tak będzie do samego końca. Trochę tak jest, ale to nie fabuła jest najważniejsza w Perfect on Paper. Tym zdecydowanie są relacje między bohaterami oraz ich przemiana pod wpływem rozgrywających się wydarzeń. Darcy musi przyjąć do wiadomości, że swoim egoizmem raniła bliskich jej ludzi. Alexander musi zrozumieć, że w związku uczucia oraz potrzeby obu stron są równie ważne. Bohaterowie uczą się wielu rzeczy o sobie samych i sobie nawzajem na kartkach książki. Przyglądanie się temu procesowi to zarazem największa rozrywka w tej historii oraz jedna z jej zalet. Kolejną jest wątek romantyczny, ale żeby za dużo nie zdradzać, to bardzo podoba mi się jego rozwiązanie.
Nie mogę nie wspomnieć o tym, że Perfect on Paper to książka queerowa, czyli znajdziemy tu sporo postaci o różnych tożsamościach płciowych, orientacjach seksualnych i powiązań ze środowiskiem LGBT. Jeśli lubicie taką tematykę, to polecam, bo ten wątek został poprowadzony bardzo dobrze i nienachalnie. Jeśli unikacie takiej literatury, to Perfect on Paper nie jest dla was. Sama Darcy określa się jako biseksualna, a Brooke to lesbijka. Mamy też tutaj bohaterów homoseksualnych, aseksualnych, panseksualnych i niebinarnych. Nie brakuje też oczywiście postaci hetero. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Najmocniejszym aspektem tego wątku jest poruszenie zjawiska zinternalizowanej bifobii, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, a po lekturze rzeczywiście przyznaję, że dla osób biseksualnych może to być poważny problem. Za ten element daję książce wielkiego plusa.
Perfect on Paper nie jest idealne, ale jest po prostu fajne. Da się przy nim oderwać, a nawet odpocząć. Zdecydowanie posłuży jako comfort read wielu osobom. Mogę śmiało polecić wam Perfect on Paper, a sama chętnie przeczytałabym pozostałe książki Sophie Gonzales po polsku.