Ostatni trop. Tajemnica zaginięcia sióstr Lyon to majstersztyk. Mark Bowden pokazuje w swojej książce nie tylko jak powinno pisać się o true crime, ale również, jak powinien wyglądać prawdziwy, rasowy reportaż.
Kate i Sheila Lyon zaginęły w marcu 1975 roku. Wybrały się do Wheaton Plaza, a lata siedemdziesiąte to były, niestety, czasy, gdy dzieci (dziewczynki miały odpowiednio jedenaście i trzynaście lat) do centrum handlowego chodziły bez rodziców. Nigdy już nie wróciły do domu. Zakrojona na bardzo szeroką skalę akcja poszukiwawcza i apele w mediach nic nie dały i dzieci się nie odnalazły. Tyle, że o tym zaginięciu lokalna społeczność nigdy nie zapomniała. Nie zapomnieli o nim również policjanci i detektywi, zdeterminowani, by odkryć w końcu co się stało z dziewczynkami. Bowden pisze, że „ta historia uderzała w samą ideę podmiejskich dzielnic”. Prawdopodobnie dlatego, niemal czterdzieści lat po tych wydarzeniach, w 2013 roku, mały kamyczek w ramach śledztwa poruszył lawinę, która pozwoliła kilka lat później odkryć prawdę. Przynajmniej częściowo.
Podtytuł tego reportażu został przetłumaczony jako Tajemnica zaginięcia sióstr Lyon, jednak w oryginale brzmi on A Masterpiece of Criminal Interrogation, czyli, dosłownie, arcydzieło przesłuchań kryminalnych. I lepiej oddaje on to, czym ten reportaż jest. W zdecydowanej większości jest to bowiem zapis rozmów z głównym podejrzanym i członkami jego rodziny. Fascynujący, wciągający, przerażający zapis dyskusji z ludźmi, którzy do najprzyjemniejszych i najbardziej prawych nigdy nie należeli. I jest to faktycznie arcydzieło. To, w jak zdeterminowany sposób detektywi przesłuchiwali kolejne osoby, jak wyciągali z nich kawałek po kawałku prawdę i jak oddzielali to, co fałszywe od tego, co zawiera w sobie ziarno prawdopodobieństwa, jest niesamowitym zapisem ich zdolności, niestrudzonego dążenia do odkrycia kolejnych tajemnic i szacunku dla dziewczynek i ich rodziny. Za każdą zbrodnią stoi człowiek, a to, w jaki sposób zostały opisane metody pracy detektywów z podejrzanym pozwoliły pokazać, jaką osobą był ten, na którego padły podejrzenia. I, choć brzmi to jak truizm, jak niewiele wiemy o naturze ludzkiej.
Tu pojawia się jeszcze jedna kwestia, której Bowden nie porusza wprost, ale nad którą warto się pochylić, ponieważ jego reportaż może być kolejnym tekstem w dyskusji. Dyskusji na temat tak zwanego nature or nurture – czy różnego rodzaju zbrodniarze rodzą się z predyspozycjami, które sprawiają, że w późniejszym życiu dokonują przestępstw, czy może chodzi bardziej o środowisko, w jakim się wychowali i ludzi, którymi się otaczali. Co zdeterminowało ich osobowość i skłoniło ku pewnym wyborom? W reportażu nie pada odpowiedź na to pytanie, ale zapisy rozmów z osobami zaangażowanymi w zaginięcie dziewczynek na pewno zmuszają do zastanowienia się i nad tą kwestią.
Ostatni trop to fenomenalnie napisana książka, przerażająca, wciągająca, trudna. Trzeba ją sobie dawkować, tego nie da się przeczytać na raz, ale warto dać sobie ten czas i wracać do lektury. Sam Bowden, choć wykonał ogromną pracę, o sobie wspomina w tym reportażu chyba ze trzy razy. I to świadczy o jego talencie – ta historia opowiada się sama, on jej tylko nieznacznie pomaga.
Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Zdecydowanie poleca się.