Marzena Rogalska ofiarowuje swym wiernym czytelnikom nie lada gratkę – Opowieści wigilijne. Pięć świątecznych opowiadań, w których powraca do swoich powieściowych bohaterów, szczególnie przez nas ukochanych. Nie spodziewałam się, że aż tak tęskniłam.
Lwów 1909. Po śmierci ukochanej żony mecenas Szułdrzyński planuje samobójstwo, od decyzji tej odwiedzie go spotkanie z pewnym równie samotnym chłopcem. I w końcu dowiemy się, skąd u boku adwokata wziął się jego nieodłączny towarzysz, rejent Moś.
Oran 1945. Doktor Emil Linde, ojciec i mentor Karli, głównej bohaterki jednego z cykli powieściowych Rogalskiej, odzyska nadzieję i sens życia w powojennej rzeczywistości portowego afrykańskiego miasta.
Kraków 1950. Ciotka Karli, Anna, ma głowę na karku i rządzi twardą, ale sprawiedliwą ręką, jako szefowa organizacji, no cóż, przestępczej. Czasy, jakie były każdy wie.
Autorka podarowała mi kilka cudownych chwil w towarzystwie moich ukochanych bohaterów, pozwoliła jeszcze lepiej ich poznać, zrozumieć, nacieszyć się ich obecnością przy wigilijnym stole. Nie spodziewałam się takiego ładunku emocjonalnego, który już od pierwszych stron wyciśnie z mych oczu łzy. Te historie poruszają i dają nadzieję, bo właśnie to je łączy: wiara, nadzieja i miłość.
Myślę, że ci, którzy jeszcze nie znali książek pani Marzeny, po tej lekturze z radością po nie sięgną, chcąc na dłużej pozostać w świecie, w którym nikt nie jest samotny.