Pamiętasz tę pierwszą scenę z kultowego Titanica, gdzie starsza kobieta odkrywa brakujące elementy w nadrzędnej historii zakochanych w obliczu dramatu? Dokładnie tak się czułam, czytając kolejną książkę autorki Tatuażysty z Auschwitz. Pewien sposób pokazania tej samej historii, ale z nieco innej płaszczyzny, bo jak inaczej ubrać w słowa przybliżenie okoliczności powstania Tatuażysty z Auschwitz? W pierwotnej wersji i zamyśle miał być scenariuszem, bo tym trudziła się Morris, a jednak dziś to właśnie tamta książka jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dzieł autorki, które jednocześnie ukazało jej wiele niewidocznych drzwi i pozwoliło je otworzyć, tak jak i umożliwiło otworzenie serc i ust na opowiedzenie unikatowych, indywidualnych historii wielu świadków Ocalałych z Zagłady.
Opublikowanie Tatuażysty... uruchomiło lawinę wielu wspomnień, o których mówiący dawno chcieli zapomnieć, a jednak coś nie dawało im spokoju. Heather Morris zatem słuchała. I to właśnie o słuchaniu jest ta książka. Czy to Lale, czy inni rozmówcy, którzy objawiali się jeden po drugim, czasem przypadkowo, czasem w sposób zaplanowany i przemyślany. Autorka odnosi swoje prywatne wspomnienia z dzieciństwa na kształt charakteru dorosłej osoby, nawiązuje również do swojej pracy zawodowej, bo prócz pisania zajmowała się również pracą na rzecz szpitalnych pacjentów. Trudno przypiąć jednoznaczną łatkę tej książce.
Przede wszystkim odnoszę wrażenie, że tą pozycją autorka chciała dokonać niejakiej spowiedzi. Spowiedzi, która miałaby dotyczyć zarówno jej osoby, jak i motywów oraz okoliczności, w jakich powstały jej wcześniejsze książki. Morris toczy także plany na przyszłość, o których nie omieszka co rusz przypominać. W samej treści jednak jest mnóstwo chaosu i co rusz można zadawać sobie pytanie, jaki był cel powstania tej właśnie pozycji? Przyznam wprost, że nie mogę do końca pojąć intencji autorki, ponieważ trąci nieco filozofią, poradnikiem dotyczącym aktywnego słuchania, jak i osobistym punktem widzenia kontra relacje ocalałych.
Czy to autopromocja z racji rozpoznawalnego nazwiska? Sposób na wytłumaczenie się przed ludźmi krytykującymi wcześniejsze książki autorki? Czy może przybliżenie obrazu własnej osoby z jednoczesnym nakreślenie okoliczności powstawania konkretnych książek?