Mam trudny orzech do zgryzienia, bo ciężko będzie zrecenzować powieść graficzną bazującą na Nowym wspaniałym świecie Huxleya nie recenzując poniekąd samej książki, która była pierwowzorem, ale postaram się tego uniknąć, bo nie widzę sensu w recenzowaniu bezmała dziewięćdziesięcioletniej pozycji, którą większość czytelników zna – czy to jako lekturę szkolną czy też rozczytywaną w wieku nastoletnim antyutopię.
Sama powieść graficzna robi ogromne wrażenie, nie tyle dobrze poprowadzoną narracją, ale też dość umiejętnym skompresowaniem całej fabuły jak i zręcznym oddaniem ogólnego klimatu Nowego Świata na niecałych 300 stronach. Czasem można mieć wrażenie, że całość biegnie za szybko do przodu, ale moim zdaniem wypada przymknąć na to oko, bo i tak finalnie Fred Fordham wychodzi obronna ręką przy porównaniu ze sławnym oryginałem.
Ilustracje są naprawdę ciekawe i dobrze oddają klimat nowego Londynu, oszałamiające wizualnie plenery, tła, widoki miasta, czy też dynamiczne sceny zbiorowe. Kadry, gdzie akcja staje się bardziej statyczna, momentami nie do końca mnie przekonywały, jednak wydaje mi się, że winę za to w większym stopniu ponosi kolorysta ilustracji niż rysownik.
W ogólnym rozrachunku ta adaptacja Nowego Wspaniałego Świata jest dość udana, sprawnie operuje materiałem źródłowym i dobrze przekłada go na język, którym posługuje się powieść graficzna.
Zastanawiam się jedynie, do kogo jest ta pozycja kierowana. Osoby znające już dzieło Huxleya raczej nie znajdą w tej adaptacji żadnych nowych ciekawych myśli czy też zaskakujących intertekstualnych nawiązań. Czytelnicy, którzy natomiast sięgną po ten komiks jako substytut książki, nie poczują w pełni ciężaru tej historii i raczej dużo stracą.
Może potraktujmy więc tę powieść jako zachętę dla tych drugich, aby sięgnęli po materiał źródłowy lub mogli na szybko przed sprawdzianem z lektury zyskać jakiekolwiek pojęcie o co w tym wszystkich chodzi.