Kiedy w kwietniu zgłaszałam się do recenzowania najnowszej książki Marii Czubaszek, nie przypuszczałam, jakie okoliczności będą temu towarzyszyć... "Nienachalna z urody" trafiła w moje ręce dzień po śmierci autorki.
Straciliśmy kolejną osobę, dzięki której szary byt codzienny nabierał kolorytu.
Praktycznie całe życie i twórczość Pani Marii Czubaszek, zostały już odtworzone w dwóch książkach, współtworzonych z Arturem Andrusem oraz mężem Wojciechem Karolakiem. Dodatkowo zbiór "Blog niecodzienny" obejmował najnowszą twórczość satyryczki. Cóż więc więcej mogło pojawić się w "Nienachalnej z urody"?
Maria Czubaszek, oprócz tego, iż była satyryczką i komentatorką codziennych wydarzeń w "Szkle kontaktowym", znana była również z tego, iż mówiła co myśli. Bez owijania w bawełnę. Jeśli ktoś zadał Jej pytanie, otrzymywał na nie szczerą odpowiedź. Ta postawa przysporzyła Jej zarówno przyjaciół, jak i wrogów. "Nienachalna z urody" jest tej postawy dobitnym świadectwem.
Na stronach tej pozycji, Pani Maria słusznie niejednokrotnie zauważa: Ciągle nie rozumiem, dlaczego w Polsce nikt nie przyznaje się do tego, co robią wszyscy. Porusza tematy już znane: swojego stosunku do własnej urody, niechęci do dzieci i kobiet, nałogowemu paleniu, relacjom z mężami, bezwarunkowej miłości do zwierząt (szczególnie psów), dokonanym aborcjom, niechęci do pracy. Co ciekawe, wypowiada się na temat osób, z którymi na przestrzeni lat pracowała i co bardzo interesujące, na temat polityków.
Nie mogło zabraknąć oczywiście wplecionych w te rozważania tekstów Pani Marii, dziś już kultowych i dających świadectwo Jej talentu. Nie kryje się z niechęcią do życia, którego jakość stale się pogarsza i obaw, co do drogi jaką kroczymy jako naród.
Lektura niezwykła, szczególnie przez towarzyszące jej okoliczności. Dlatego też, bardzo uderzające są, często powtarzane słowa: Każdy musi umrzeć, a ja już żyję tyle lat, że w każdej chwili może mi się przydarzyć.
Dziękuję Pani Mario.
/MC/