Z najbardziej rozreklamowanymi książkami jest tak, że czekacie na nie i wyobrażacie sobie cuda, a po przeczytaniu okazuje się, że to historia jakich wiele. Do połowy książki towarzyszyło mi lekkie rozczarowanie. Książka, która zapowiadana była jako coś niesamowitego, nie zaskoczyła, a nawet spowodowała, że poczułam lekki zawód. Jednak czytało się ją tak dobrze, że postanowiłam dać jej szansę, za szansą. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nagle historia zaczyna tak wkręcać czytelnika i tak się komplikować, że nie mogłam się od niej oderwać i jej odłożyć. Ostatecznie zostałam jej fanką i będę polecać każdej romantyczce.
Nic nie rani tak jak miłość to historia Wren, która dowiaduje się, że jej narzeczony zakochany jest w innej kobiecie. Nie ma tu zdrady, niepotrzebnych histerii, krzyków. Jest błysk oka między dwojgiem ludzi i wszystko wiadomo. Bohaterka też wiedziała, że nie ma sensu związek, w którym nie ma miłości. Wyjeżdża zatem do ojca do Stanów Zjednoczonych by tak spróbować dojść do siebie. Los sprawia, że na swojej drodze spotyka Andersa, który również stracił miłość swojego życia. Boleśnie odczuwa brak ukochanej żony. Kiedy spotykają się w barze wystarczy jedno spojrzenie, aby ich światy wywróciły się do góry nogami. Oboje zaczyna łączyć przyjaźń, obydwoje mają podobne nastawienie do świata, zainteresowania, ale przede wszystkim obydwoje nie szukają związku, ponieważ zostali wcześniej zranieni. Czy narodzi się z tego uczucie? Jasne, że tak. Jednak przeszłość stanie na przeszkodzie do budowania przyszłości. Niestety nie wszystkie sprawy można zamknąć i zakończyć pewien etap.
Jeśli jesteście fanami książek Hoover czy Moyes, to ta pozycja jest dla was idealna. Znajdziecie w niej kiełkujące uczucie, wobec którego bohaterowie nie potrafią przejść obojętnie, ale także mroczne sekrety sprzed lat. Niedomówienia jak zwykle spowodują lawinę skomplikowanych wydarzeń, które postawią pod znakiem zapytania happy end. Co więcej, jestem pewna, że skłonią do refleksji każdego czytelnika. Są sytuacje, które wydają nam się bez wyjścia i trochę taka stoi przed głównym bohaterem. To ona jest przeszkodą do stworzenia związku czy głębszej relacji. I nie wiem, co ja zrobiłabym, gdybym znalazła się "w butach" Andersa. Pewnie miałabym ogromny mętlik w głowie.
Nie przypuszczałam, że w na pozór prostej historii miłosnej, odnajdę refleksję i zadumę nad problemami natury egzystencjalnej. Co można zrobić dla miłości i z miłości. I czy istnieje granica, kiedy kończy się kochać drugą osobę? Czy kocha się zawsze czy tylko w pewnych sytuacjach? Czy kocha się za coś czy pomimo czegoś? Oj, długo nie mogłam się rozstać mentalnie z fabułą tej powieści. Myślałam o niej bardzo często i zastanawiałam się, co zrobiłabym ja. Dla mnie jest to ogromny plus książki, która pozostaje w pamięci i nie pozwala o sobie zapomnieć. Czy jeszcze kiedyś przeczytam tę historię? Nie mam pojęcia. Czy będę ją wspominać? Z pewnością tak, ponieważ pozostały mi po niej pytania, na które jeszcze sobie nie odpowiedziałam.