Takiego zakończenia serii Na obcej ziemi się nie spodziewałam, chociaż polubiłam niektórych bohaterów bardziej, innych mniej. Niektórym bardzo mocno kibicowałam, inni mnie drażnili i wydaje mi się, że to powinna być najlepsza recenzja, ponieważ tylko najlepsza narracja i historia powoduje, że żyjemy z bohaterami i nie możemy przestać o nich myśleć, nawet po zakończeniu książki, czy jak w tym przypadku całej serii. Trochę mi przykro, że już nie spotkamy się z postaciami, ale dzięki temu czekam na kolejną sagę autorstwa Joanny Jax.
Nadzieja na lepsze życie, na spełnienie marzeń zawsze jest. Mówi się, że jest ona matką głupich, ale prawda jest taka, że często utrzymuje nas przy życiu i daje siły do dalszej egzystencji. Wiedzą o tym doskonale Wisza, Nadia, Marcel, Marta czy Andrzej.
Nadia przeżywa stratę ciąży, nie może przebaczyć Wiszy i Maksimowi, że ich walką o nią, stała się katastrofą i doprowadziła kobietę do poronienia. Marta wciąż gniewa się na męża i nie chce wybaczyć mu rzekomej zdrady. Z kolei ten nagle stracił wpływy od Fiodorowa i przeżywa nową pracę. Andrzej przeżywa kryzys egzystencjalny. Już sam nie wie, czy pozostać w fikcyjnym małżeństwie z Emilią, czy jednak postawić wszystko na jedną kartę i spróbować stworzyć coś z panną Brigiette. Natomiast Wisza zostaje... przodownikiem pracy. Takiego scenariusza nie wymyśliłabym nigdy! Z czasem wszystko zaczyna się układać. Wszyscy czują się szczęśliwi. Nadia o dziwo czuje głębsze uczucie do Fiodorowa i stara się stworzyć z nim prawdziwy dom. Marta wybacza Marcelowi. Wisza zamieszkuje ze Stiepanem, a Andrzej wreszcie podejmuje decyzję o rozwodzie. Jednak sprawy nie zawsze toczą się tak, jakbyśmy zakładali. Jedno wydarzenie potrafi zmienić losy wszystkich bohaterów. Jeden człowiek, którego macki sięgają w życie wszystkich, którzy pojawiają się w cyklu. I kto by pomyślała, że to właśnie ten człowiek rozwiąże wszystkie problemy. Pomimo iż nad Polską nadal rozciągają się ciemne chmury roku 50 to bohaterowie zaczynają wreszcie oddychać z ulgą. Nawet Nadia, która w tym tomie jest szczególnie postacią wyróżniającą się i już nie tak męczącą, bierze życie w garść i staje się prawdziwą kobietą i panią domu.
Powiew nadziei spowodował w mojej głowie niemały zamęt. Zmieniłam zupełnie zdanie o Maksimie i Nadii. Fiodorow nie był postacią pozytywną, ale wreszcie odnalazłam w nim dobre cechy. Zobaczyłam ojca, który jest w stanie zrobić dla dziecka wszystko, nawet spróbować się zmienić. Zobaczyłam też męczącą Nadię, która wreszcie przestaje użalać się nad sobą, żyć majakami, tylko staje się niesamowicie silną i pewną siebie kobietą. Już nie jest tylko piękną buzią, jest też silną osobowością, którą nie jest tak łatwo zniszczyć. Milej spojrzałam na Marcela i Martę, którzy byli chyba najpozytywniejszymi bohaterami całego cyklu. Zawsze chętni do pomocy, gościnni, rodzinni, przyjaźni i otwarci na każdego. Uwielbiam ich. I cały ten cykl. Bardzo podobają mi się czasy, w których osadzona jest powieść. Kolektywizacja, zmiana waluty, realizm socjalistyczny to wszystko z czym ludzie wtedy musieli obcować. Dzięki autorce łatwiej było zauważyć faktyczne problemy ówczesnych Polaków. Bardzo cenię takie książki i tym bardziej z całego serca polecam.