Po tym, jak odświeżyłam sobie Geja w wielkim mieście, śledzę karierę Mikołaja Milcke w mediach społecznościowych, w których to nie tylko pisze o wydarzeniach związanych z literaturą czy kulturą, ale również jest aktywny na tle społecznym i politycznym. Wiadomość o premierze jego nowej książki Mister, mister przyjęłam z entuzjazmem i wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Lektura już za mną, natomiast wrażenia są różne…
Mieszko ma dwadzieścia pięć lat i kandyduje w konkursie Man of Poland – męskim odpowiedniku Miss Polonia – za namową swojej chorobliwie ambitnej matki, Doroty. Pochodzący ze wsi na Lubelszczyźnie młody mężczyzna wkracza do świata, gdzie rywalizacja, nieczyste zagrywki oraz manipulacje są codziennością, natomiast nawiązywanie szczerych przyjaźni – rzadkością. Mieszko nie jeden raz ma ochotę zrezygnować z konkursu, który męczy go fizycznie i psychicznie, ale kategoryczny sprzeciw na tę decyzję wyraża jego matka, która groźbami i prośbami robi wszystko, by jej syn stał się gwiazdą. Determinacja Doroty rośnie w siłę, upór Mieszka słabnie, a katastrofa nadciąga w błyskawicznym tempie…
W poprzednich swoich książkach Mikołaj Milcke zdobył moją sympatię lekkością, wysmakowaną ironią, żartem na przyzwoitym poziomie oraz sprawieniem, że śledzę historię mojego dobrego przyjaciela. Przypuszczam, że to wszystko za sprawą tego, iż w Geju w wielkim mieście autor pisał w narracji pierwszoosobowej i po prostu sprawdził się w niej rewelacyjnie. W Mister, mister występuje narrator w trzeciej osobie, czego się nie spodziewałam i moje pierwsze odczucia w trakcie czytania nie były pozytywne. Z czasem przyzwyczaiłam się do takiego sposobu prowadzenia akcji, jednakże pozostanę fanką Mikołaja Milcke w narracji pierwszoosobowej, ponieważ taki styl pisania odsłania cały jego potencjał. Tutaj zabrakło mi tego, co w Geju… uwielbiam.
W Mister, mister akcja kręci się wokół konkursu o tytuł najpiękniejszego mężczyzny w Polsce, ale główne skrzypce grają w tej historii bohaterowie. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że z głównych postaci nie polubiłam praktycznie nikogo, natomiast całą sympatię zgarnęli bohaterowie drugoplanowi. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś fikcyjna postać doprowadziła mnie do białej gorączki, ale Dorocie Pierwszej udało się to wielokrotnie. Tak chciałam potrząsnąć tą kobietą, że książka telepała mi się w rękach! Jest to postać tak do szpiku kości zepsuta, toksyczna, podła oraz fałszywa, że autorowi należą się brawa za stworzenie bohaterki, której nie cierpi się od pierwszej do ostatniej strony. Mieszko, syn Doroty, mimo że nie należy do moich ulubieńców, pod koniec historii naprawdę zyskał w moich oczach, chociaż los, jaki go spotkał, jest do bólu nieprzyjemny, jeśli nie okrutny. Zbyt często jednak jego zachowanie wzbudzało we mnie frustrację. Ostatnie miejsce na podium dla bohaterów, których zdecydowanie nie polubiłam, zajmuje Wojtek, jeden z organizatorów konkursu. Powiem krótko – on i Dorota są siebie warci. Stworzenie bohaterów antypatycznych to też pewnego rodzaju sztuka, którem autor podołał. Jeśli chodzi zaś o bohaterów pozytywnych to zaliczają się do nich Grzegorz, ojciec Mieszka, Borys, jeden z uczestników konkursu oraz Alicja.
Mikołaja Milcke cenię nie tylko jako autora, ale również jako dziennikarza i osobę publiczną, dlatego z nieukrywanym żalem przyznaję, że Mister, mister nie podbił mojego serca tak mocno, jak zrobił to Gej w wielkim mieście. Tamtą historię przeżywałam, jakbym była jej bohaterkę. Nowa mnie nie zachwyciła, ale nie jest też totalną klapą. Jest to po prostu powieść obyczajowa o ciekawej tematyce, ponieważ zobaczenie świata konkursu na mistera od kulis było dla mnie nowym doświadczeniem. Technicznie mogłaby to być lepiej napisana historia. Zgodzę się z tym, co jest napisane na okładce: „Mister, mister to gotowy scenariusz na film o polskim męskim szołbizie” – niekiedy rzeczywiście czytało się to bardziej jako scenariusz niż jak normalną prozę. Kto wie, może kiedyś doczekamy się więc ekranizacji.
Mister, mister to nie jest tytuł, który będę z entuzjazmem polecać wszystkim, ale też nie odradzam tej lektury. Ciężko mi było zachować pełny obiektywizm przez wzgląd na sympatię do autora, ale czasami trzeba oddzielić twórcę od jego dzieła i pozostać neutralnym wobec jednego, jak i drugiego. Pozostałe książki Mikołaja Milcke nadal serdecznie polecam, natomiast Mister, mister to opowieść, które może wywrzeć różne wrażenia, lepsze i gorsze. Warto przekonać się o tym na własnej skórze.