Przyznam uczciwie, nie miałam zbyt wielu oczekiwań wobec tej książki. Debiut literacki, okładka, która w zasadzie nie mówi nic, fabuła nieco oklepana, jakby już gdzieś człowiek czytał podobne pomysły... I wiecie co? Bardzo się pomyliłam! Miejsca cieniste to dla mnie prawdziwe, bardzo pozytywne zaskoczenie i teraz żałuję, że nieco zwlekałam z zabraniem się za czytanie.
Gdy ginie dziecko, cała miejscowość staje na głowie. Mnożą się pytania, jest mnóstwo wątpliwości. A może to ojciec, może nowy mieszkaniec, który dopiero co wyszedł z więzienia, może za zaginięcie odpowiada sąsiad, który tyranizuje rodzinę? Autor subtelnie wprowadza coraz to nowe postaci, jak i ukazuje całkiem różne pomysły względem tego, gdzie może być dziecko i co mogło mu się stać.
Książka ma wiele plusów, ale mam też dwa zastrzeżenia: niezwykle ciężko jest radzić sobie rodzicom z tragediami, jakie dotykają ich dzieci. W przypadku tej opowieści, autor podjął się niezwykle trudnego zadania przedstawienia niepokoju, uczucia pustki i w mojej opinii niestety temu nie podołał. Argumentem przeciw może być twierdzenie, iż każdy inaczej doświadcza pewnych emocji, a jednak mam prawo zauważyć, że nie wyszło to okazanie uczuć w przypadku rodziców zbyt realistycznie. Druga rzecz to miszmasz, jaki wyszedł przy przedstawianiu kolejności wydarzeń, poczułam się zagubiona w chronologii poszczególnych faktów, nie zauważyłam jasnego i klarownego oddzielania jednych wydarzeń od drugich lub prostego schematu na osi czasu i następowalności zdarzeń. Były powroty do przeszłości, ale musiała nastąpić dobra chwila, bym to zrozumiała i logicznie powiązała.
Sam pomysł na fabułę jest jednak świetny i okazuje się całkiem oryginalny, współczesny; mnogość problemów nie przytłacza, autor odpowiada do końca na wszystkie wątpliwości czytelnika, a zakończenie wywołuje mnóstwo emocji. Autor ma w planie jeszcze co najmniej dwie książki, zatem ja czekam na nie z niecierpliwością.