Jak może i czy w ogóle może funkcjonować w społeczeństwie nastawionym na konsumpcję rzeczy ładnych, kobieta brzydka, a nawet obrzydliwa? Taka, na której brzydotę ludzie się gapią po kryjomu i odwracają z politowaniem wzrok, gdy czują się przyłapani na gorącym uczynku. Brzydota, która nie wzbudza pożądania w żadnym mężczyźnie, a ciekawość ujrzenia tego monstrualnego ciała w pełnej krasie, bez żadnego okrycia, wywołuje uczucie obrzydzenia.
O ile mężczyzna nie musi być piękny, ważne żeby nadrabiał innymi cechami charakteru, to kobiety nie mają przyzwolenia na bycie brzydkimi. Nie w świecie wyszczuplonych za pomocą filtrów ciał na Instagramie, doklejonych rzęs,narysowanych brwi, napompowanych ust i powiększonych piersi. Traktowane jak mięso, wystawione za ladą. Świeże-nieświeże, ładne-brzydkie. Nie zjem, bo mnie brzydzi, a wyrzucę, gdy okaże się być stare i niesmaczne.
Bohaterka najnowszej powieści Patrycji Pustkowiak – Marianna, jest brzydka. Jej fizyczna brzydota wywołuje odrazę nie tylko u innych, ale też u niej samej. Trzyma się kurczowo życia, męcząc się jednocześnie w spazmach, jak ryba rzucona na gorącą patelnię. Gdyby jeszcze była błyskotliwa, inteligentna i spełniała się zawodowo, tak żeby móc pokazać środkowy palec społeczeństwu. Ale nie, Marianna wyróżnia się na tle innych jedynie swoją nienawiścią i wściekłością. I oczywiście szpetnością, obok której ciężko przejść obojętnie. Jedyną rzeczywistością, do jakiej ma dostęp, jest Internet. Tam może po kryjomu obserwować wspaniałe życie swoich znajomych, których tak naprawdę nie ma, może oglądać firmy pornograficzne, żeby zobaczyć to, w czym nigdy nie weźmie udziału.
Jej jedyną koleżanką, jeszcze z czasów szkolnych, jest nijaka Ania. Taka Ania, z którą każdy z nas chodził kiedyś do szkoły lub na studia – niemrawa, bez własnego zdania, ubierająca się przyzwoicie, ale niewyróżniająco. Cień, który ciężko sobie przypomnieć, oglądając po latach zdjęcia klasowe.
Marianna egzystuje, będąc wykluczoną ze wszystkiego – doznaje odrzucenia w każdej możliwej sferze, więc unosi się na wodzie jak nadmuchany ponton, do którego nikt nie chce wejść i z którego nikt nie chce wypuścić powietrza.
Patrycja Pustkowiak dotyka tematu, który każdemu jest bliski, bo każdy kiedyś poczuł się wykluczony lub brzydki. Z monologów Marianny wypływa obraz współczesnego społeczeństwa, do którego łatwo jest podejść z ironią, ale ciężej zrozumieć, a najciężej się dopasować. Maszkaron to taka satyra, powielająca tematy, będące od dawna na świeczniku, a tym samym dość wytarte. Postaci stworzone przez Pustkowiak są karykaturą swoich zachowań i poglądów, zasadzają się na stereotypie. Z kolei fabuła, którą są życie i obserwacje Marianny, jest krytyką wszystkiego i wszystkich. Szkoda tylko, że nie kryje się za nią nic nowatorskiego.