W 1989 roku głowy Polaków zaprzątały dwie sprawy, leżące po przeciwnych biegunach – były nimi obrady Okrągłego Stołu, zmieniające ustrój polityczny oraz… marmurkowe dżinsy.
Polityka polityką, a żyć jakoś trzeba. Handel towarami z Zachodu kwitnie pełną piersią na każdej wolnej przestrzeni, chodzą słuchy, że handel walutami może być niedługo całkiem legalny. Tą akurat sprawą żywo zainteresowany jest dobrze nam znany Gruby Rychu, szef poznańskich cinkciarzy. Jego zainteresowanie znacznie wzrasta, gdy handlarze dewizami zaczynają ginąć. Śledztwem zajmuje się kapitan Mirek Brodziak, jak wiadomo, przyjaciel Grubińskiego. W śledztwie nie mogło oczywiście zabraknąć barwnej postaci Teofila Olkiewicza. Olkiewicza, który swoim miarkowaniem pracy zawsze zaplącze się w samo sedno wydarzeń i stanie się ważnym elementem przy doprowadzeniu śledztwa do końca.
Czy możemy być czymś zaskoczeni w dziesiątej części serii? Może tylko brutalnością – autor zintensyfikował bandyckie praktyki. Mam wrażenie, że nawet gwiazda Teofila nie świeciła tym razem równie mocno jak w poprzednich częściach, nawet pomimo zręcznego połączenia wątku byłej współpracy Olkiewicza z SB. Czyżbyśby mieli do czynienia ze zmęczeniem materiału? Oby nie, seria o milicjantach bardzo wzbogaciła rodzimy rynek serii kryminalnych.
Mimo słabych stron Masz to jak w banku, po raz kolejny trzeba oddać autorowi szacunek za odtworzenie realiów lat słusznie minionych. Akcenty zarówno humorystyczne jak i te do głębi oddające absurdy dnia codziennego, są nie do przecenienia.