Lady Australia. Marek Tomalik. Bezdroża 2013
poczułem przestrzeń, wolność i to, czym jest wchłanianie kilometrów (…) jestem szczęśliwy, kiedy mogę po prostu jechać.
Co się dzieje, kiedy pożądanie staje się tylko swoim cieniem? To znak, że wygrał rozum i porzuciliśmy aborygeńską Epokę Snów, która miała swój początek w czasie tworzenia świata i trwa do dzisiaj. W podtytule wielkiej „Lady Australii” jest obraz, słowo, dźwięk i iluminacja. Interior w fotoplastykonie Marka Tomalika to teksty Williama Blake’a, muzyka Hugo Race’a i Kaczmarskiego oraz niesamowite zdjęcia z dziewiczych terenów Piątego Kontynentu.
Na pewno można pozazdrościć autorowi, że odnalazł swoje miejsce na ziemi. Doświadczony podróżnik, czy też początkujący turysta z azjatyckim zacięciem fotograficznym znajdzie w książce przede wszystkim zachętę do wyprawy po rzucających wyzwania bezdrożach i pełnej kontrastów krainie.
Jestem absolutnie zachwycona formą wydania opowieści. To nie jest przewodnik. Ilość zdjęć sugeruje album, ale to także nie to. Tomalik wykonał na papierze kawał dobrej roboty. Opowiedział siebie, swoje emocje, marzenia i odkrycia. Rewelacyjna historia o zmianach, jakie zachodzą w człowieku podczas podróży i tysiąca spotkań z ludźmi. Autor wielokrotnie przyznaje, że za każdym razem jego zdziwienie budzi… zdziwienie. Tonął w kwiecistej orgii delikatności kształtów i kolorów, zafascynowany i pochłonięty krajem do granic możliwości. Jego Australia to prawdziwa femme fatale- kusi piętnastoma klejnotami z listy światowego dziedzictwa kulturalnego, bywa zasępiona i mroczna z eukaliptusową nocną świtą oraz potrafi totalnie obezwładnić swoją urodą. Książka przesiąknięta jest symfonią rodzimych ptaków z fletówką żółtobrzuchą na czele, aborygeńskim mistycyzmem, zaburzeniami grawitacyjnymi i deszczem. Krucha, ognista ziemia określająca zakres istnienia. Potęga przyrody, wspaniali ludzie i interesujące grupy zanikających języków. Ciekawość, wigor, życie na najwyższym biegu.
Lady Australia porywa i zamyka w sobie. Przypomina, że w podróży nie jest najważniejszy cel, a droga. Zamiana codzienności na niezwykłość i życie w przesadnym pięknie.
Jedyną wadą książki jest to, że za szybko się kończy.
Panie Tomalik, dziękuję.
Patrycja Sikora