Żeglarze i Jeźdźcy to kolejny, ósmy już, tom Księgi Całości, będący tym razem zbiorem bardzo luźno powiązanych ze sobą opowiadań. I trzeba dodać, że nie tylko są to opowiadania stare, ale znajdują się tu także historie całkiem nowe, specjalnie przygotowane z myślą o tym właśnie wznowieniu. Daje nam to w pewnym sensie przedsmak przyszłych, zupełnie nowych (a nie wznawianych) części, zwiastun tego, czy zakończenie serii ma szansę sprostać sporym oczekiwaniom.
Opowiadań jest w sumie pięć, z czego ostatnie zajmuje połowę objętości całej książki. Temat obraca się, jak sugeruje tytuł, wokół koni i statków. Mamy okazję trochę zajrzeć do samego Armektu, przyjrzeć się nieco Jeźdźcom Równin, z drugiej zaś strony spojrzeć na piratów, w tym na pewną jednooką piękność. Historie łączą się ze sobą bardzo delikatnie, co i tak cieszy i wzbogaca zbiór o odrobinę głębi. Jedyny zarzut, jaki można mieć, to mały wpływ wydarzeń na fabułę całej serii. Wszystko, co się dzieje, ma miejsce na uboczu, dotyczy ludzi zwykłych, skutki zaś w perspektywie makro, do której seria nas przyzwyczaiła, są nieistotne.
Mikroskala nie stanowi w tym przypadku jednak wielkiej wady, gdyż wnosi powiew świeżości i pozwala spojrzeć na niektóre sprawy z nowej perspektywy. Wydarzenia nie tracą z tego powodu nic z ładunku emocjonalnego, wręcz jest on bardziej namacalny. Jest brutalnie, jest to zdecydowanie najmocniejsza pod tym względem pozycja z serii. Kres zachowuje też słodko-gorzki obraz życia Szereru, gdzie wygrana często oznacza przegraną... tylko taką mniejszą.
Najstarsze i najświeższe opowiadania dzieli trzydziesci lat, jeżeli chodzi o czas ich powstania. Kres jest autorem w swoim warsztacie wyjątkowo konsekwentnym i podczas czytania różnic raczej nie dostrzeżemy. Opowiadania traktują o dość prostych, przez co uniwersalnych, tematach: niesprawiedliwości, bezsilności, żalu, zazdrości czy wartości, jaką stanowi samo życie. Na szczególną uwagę zasługuje najdłuższe z opowiadań, Siedmiu Najemników. Inspiracja jest tu oczywista i jawnie postawiona, a sama fabuła zawiera wystarczająco zmian, by bronić się na jej tle. Proste założenia działają, postaci są wyraziste, a dynamika między atakującymi piratami, broniącymi się najemnikami a bronionymi rybakami interesująca i przewrotna.
Ósmy tom Księgi Całości można traktować troszkę jako odpoczynek od głównej historii, mimo to odpoczynek wart podjęcia. Z jednej strony mamy zapowiedź tego, że samo zakończenie serii, tak już bliskie i wyczekiwane, faktycznie może spełnić pokładane w nim nadzieje. Z drugiej opowiadania bronią się same. Kres zachowuje ton serii, wierny i wnikliwy czytelnik wyłapie kilka dobrych ukłonów w swoją stronę, nawiązań do przeszłych wydarzeń, raz mniej raz bardziej oczywistych. Nowa treść nie odstaje w żadnym wypadku od reszty, każdy może się o tym przekonać samodzielnie, a potem, cóż, czekać na ostateczne rozstrzygnięcie, które z każdym kolejnym tomem jest coraz to bardziej namacalne.