Nicholas Sparks to niekwestionowany król powieści romantycznych. Chyba niewiele jest czytelników, którzy nie mieli do czynienia z jego książkami. Wiele z nich zostało zekranizowanych, dlatego za każdym razem, kiedy wydaje kolejną pozycję, zastanawiam się czy jest jeszcze w stanie zaskoczyć. Kraina marzeń to nowa powieść Sparksa, która utrzymana jest w klimacie poprzednich.
Colby jest farmerem, którego największym marzeniem było zostać muzykiem. Mężczyznę poznajemy w momencie, kiedy spędza wakacje na Florydzie, odpoczywając od swoich codziennych obowiązków. Tam spotyka Morgan – córkę lekarzy z Chicago, która za wszelką cenę dąży do bycia piosenkarką. Młodych połączyła miłość do muzyki, a także silne uczucie. Od tej pory będą starali się przezwyciężyć swoje lęki, a także wszelkie przeciwności losu i różnice.
Podczas gdy tych dwoje będzie się coraz lepiej poznawać, gdzieś daleko Beverly będzie walczyła o szczęście swoje i swojego synka. W czasie ucieczki do męża tyrana ryzykuje wszystko, co miała, a przede wszystkim stratę dziecka. Czy tym razem los się do niej uśmiechnie i szczęście zapuka do jej drzwi? Z pozoru bohaterów nic nie łączy, ale z czasem poznawania historii okazuje się, że losy tej trójki są silnie ze sobą powiązane. Wszystko jednak skupione jest wokół szczęścia. Czy zatem bohaterowie na nie zasługują i na końcu będzie happy end?
Kraina marzeń to typowa książka Sparksa. Autor tym razem nie zaskoczył czytelników, chociaż zastanawiam się, czy oni w ogóle tego oczekują. Początek książki wydaje się niezwykle długi, wręcz przegadany. Fabuła rysuje się niezwykle powoli. Zdecydowanie nie zachęca, ale w przypadku takiego autora zawsze warto dać szansę. I faktycznie! Z czasem historia nabiera tempa i czyta się ją jednym tchem. Dla mnie najlepszym wątkiem jest zdecydowanie historia Beverly. Bardzo długo zastanawiałam się, dlaczego w komedii romantycznej, autor postanowił wpleść taką postać. Muszę przyznać, że w połowie zaczęłam się domyślać o co chodzi, ale rozwiązanie tej zagadki zdecydowanie należy do plusów fabuły i czyni ją indywidualną, a także ciekawą. Przyznaję, że był to element, który wywołał morze łez podczas czytania.
Jeśli chodzi o główną historię miłosną muszę przyznać, że jest ona typowa dla Sparksa. Dwoje zakochanych ludzi, pewne trudności na drodze ich miłości, a ostatecznie… nie zdradzę. Nie urzekła mnie niestety, spodziewałam się czegoś niezwykłego, uroczego, a okazała się taka typowa, zwykła. Oczywiście nie mogę też powiedzieć, że mnie zawiodła. Wiedziałam przecież czego spodziewać się po autorze.
Na okładce można przeczytać, że Kraina marzeń jest lekturą o spełnionych marzeniach. I faktycznie, każdy z głównych bohaterów za nimi podąża. Oczywiście każdy na swój sposób. Colby, Morgan i Beverly połączyła siła marzeń o lepszym życiu na własnych zasadach. Każdy z bohaterów stanie przed trudnym wyborem za wszelką cenę dążyć do swoich pragnień i celów czy pozostawić je jedynie w sferze nieosiągalnego wyobrażenia.
Nicholas Sparks uraczył nas w tym roku bardzo emocjonalną i ciekawą historią. Co prawda powielił wiele wątków ze swoich poprzednich pozycji, ale patrząc na całokształt stworzył opowieść o sile marzeń. Historia czasem trudna, przykra, pełna przeciwności a czasem piękna, łatwa i romantyczna. To zupełnie tak, jak w życiu. Czasem jest słodko, a czasem gorzko. Zatem mogę powiedzieć, że Sparks stworzył obraz prozy życia i to chyba jest nowym tej historii. Jeśli tylko poznamy bohaterów, to z pewnością ich pokochamy i zostaniemy z nimi do ostatniej strony. Szczerze polecam.