Korek czy zakrętka to książka opowiadająca o winie. I dużo tego trunku będzie potrzebne każdemu, kto postanowi się z tą pozycją zmierzyć. Jest ona bowiem, delikatnie rzecz ujmując, niestrawna.
Michał Bardel na pewno ma wiedzę na temat wina. Nie można mu odmówić dużego zasobu wiadomości na temat samego napoju, jak i wszystkiego, co się z nim wiąże – szczepów, lokalizacji, historii, znajomości rynku etc. Tyle, że nie potrafi niestety ująć tego wszystkiego w słowa, które będą przyswajalne dla odbiorcy. Ilość dygresji, trudnych wyrazów (co to za maniera, żeby słowa „zwykłe” zamieniać na te bardziej wyszukane? To naprawdę nie przydaje erudycji tak tekstowi, jak i jego autorowi) oraz zdań tak koszmarnie długich, że aż zęby bolą, skutecznie odstrasza od lektury Korka czy zakrętki. By nie być gołosłowną, dwa przykłady: „Można by pomyśleć, że skrupulatność pierwszej grupy bardziej jest jednak szlachetna i rozumna, broni bowiem tego, co w winie najcenniejsze i najdelikatniejsze, podczas gdy przedstawiciele opcji tęższej najwyraźniej przedkładają efekty poniewierające nad estetyczne”. Oraz „Anim się domyślał doniosłości roli oczu klienta, dopóki złośliwy los nie popchnął mnie kilka lat temu w kierunku dwóch gigantycznych polskich wytwórni napojów formalnie zbliżonych do wina, choć raczej na jabłkach opartych niż na winogronach, i nie były to wytwórnie cydrów rzemieślniczych”. Ratunku! Tego się nie da czytać.
Abstrahując od tego, że rozdziały nie są ułożone w żadnej logicznej kolejności, składają się z podrozdziałów, które są zasadniczo odpowiedziami na pytania dotyczące wina. Tyle, że ilość dygresji i opowiastek, które składają się na daną odpowiedź jest tak duża, że ją zaciemnia, przez co często można odnieść wrażenie, że pytanie właściwie nie zostało odpowiedziane.
Dodatkowo tym, co najbardziej razi w oczy, są wszystkie seksistowskie uwagi – teoretycznie miało być chyba po prostu zabawnie, ale wyszło paskudnie. I znowu, przykłady – pierwsze zdanie odpowiedzi na tytułowe pytanie dotyczące korka i zakrętki brzmi: „Oto spór, który przypomina ten o wyższości margaryny nad masłem lub szkodliwości albo nieszkodliwości pigułek antykoncepcyjnych”. Serio? Porównujemy rodzaj zamknięcia butelki z winem do tabletek antykoncepcyjnych? Naprawdę? Kolejną perełką jest na przykład: „Był czas, kiedy rokrocznie zapraszano mnie do grona prelegentów na pewnej uroczej konferencji dla nauczycieli. Uroczej, bo odbywała się zimą w górach, a także dlatego, że w roli słuchaczy uczestniczyły w niej niemal wyłącznie młode, stęsknione i żądne wiedzy polonistki”. To jest tak słabe, że nawet nie warto zaszczycać tego rodzaju zdań jakimkolwiek komentarzem. Krew się w człowieku wzburza, gdy czyta takie obraźliwie bzdury i tyle.
Korek czy zakrętka to książka słaba, źle napisana, miejscami szowinistyczna. Strata czasu na lekturę i strata pieniędzy. Wino podczas czytania „dzieła” Michała Bardela nie pomaga, uwierzcie mi na słowo.