Od zawsze zastanawiało mnie, jaki styl pisania ma Agnieszka Lingas-Łoniewska. Wszystko za sprawą paru jej głośnych książek. Zdania na ich temat były podzielone, więc tym chętniej przeczytałam Kolację zTiffanym.
Jak sam tytuł i okładka mogą sugerować, mamy do czynienia z książka „typowo kobiecą”, w której będą brylanty, kobieta, mężczyzna, miłość i romans. I właśnie tak jest.
Główną bohaterką jest Natalia, dziewczyna trochę roztrzepana, zwariowana i szczera. Studiowała we Wrocławiu i tam też została. Po utracie pracy w lodziarni, wybiera się na weekend do rodziców na wieś, gdzie dowiaduje się, że chcą ją swatać z niejakim Damianem. Prócz Natalii, mamy też jednak drugiego bohatera – Maciek jest przystojnym właścicielem firmy, w której poszukują aktualnie osoby kompetentnej, która da radę organizować eventy jubilerskie…
Książkę czyta się lekko i przyjemnie, porywa od pierwszych stron i powoduje niekontrolowane wybuchy śmiechu. Śmiałam się momentami jak opętana! Przeczytałam ją na raz, pozwoliła mi zapomnieć o wszystkim i było to bardzo dobre. Relaks idealny! Mamy tu nawet lekki wątek mafijny i erotyczny, ale nie jest on na pierwszym miejscu. Mamy także tutaj kobietę, która jest zdolna do wszystkiego. Choć książka napisana jest lekko, to nie brakuje w niej doskonałych tekstów.
Myślałam, że będzie to jedna z kolejnych przewidywalnych książek, w których po czterdziestu stronach odgadnę zakończenie. Ale tak się nie stało. Zakończenie mnie zszokowało i pozytywnie zaskoczyło.
Jest w niej jeszcze jedna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, a mianowicie to jak autorka nazwała dane rozdziały. Mamy tutaj „Kocham cię kochanie moje” czy też „Vogue” i wiele innych. Jak łatwo się domyślić, są to tytuły piosenek. Zostały dobrane bardzo starannie i trafnie! To pierwsze moje spotkanie z tą autorką i zapewne nie ostatnie. Teraz już wiem, czego mogę spodziewać się po jej książkach.
Lekkość!