Robin Ferringham nie takiego obrotu sprawy się spodziewał, wybierając się do małej księgarni, by podpisywać swój debiut literacki. Nudę, spowodowaną małym zainteresowaniem czytelników Bez niej, skutecznie przerwał telefon z nieznajomego numeru. Ktoś z zakładu karnego, nieznany Robinowi, Matthew, domagał się rozmowy. Nie dość, że cała ta sytuacja wydała się absurdalna, to to, co usłyszał z drugiej strony słuchawki, całkowicie go sparaliżowało. Okazało się, że numer podała chłopakowi zaginiona trzy lata wcześniej… żona Robina. Samantha zapewniła Matthew, że Robin mu pomoże, a tej pomocy bardzo teraz potrzebował. Powodem jego pobytu w areszcie było podejrzenie, iż zabił pięcioro swoich przyjaciół podczas wycieczki kanałem Standedge. Jako uwierzytelnienie swojej opowieści, Matthew podał słowo klucz, którego Robin nie mógł już zignorować. Mimo targających nim wątpliwości, postanowił pomóc chłopakowi, mając tym samym nadzieję na odnalezienie tropu Samanthy. Trafia więc do małego miasteczka, z zamkniętą na obcych społecznością, szczelnie chroniącą swoje sekrety. Co wyniknie z śledztwa prowadzonego na własną rękę? Jak bliskie prawdy okaże się stwierdzenie, że ludzie tak po prostu nie znikają?
Jeszcze mnie widzisz to druga powieść Chrisa McGeorge’a. Podobniejak w debiucie – Zgadnij kto, autor kilkukrotnie naprowadza czytelnika na błędne tropy, powodując przyjemny dreszczyk. Brak śledczego, prowadzącego sprawę, jest miłym wytchnieniem od skomplikowanych charakterologicznie stróżów prawa, a zwarta społeczność miasteczka, w którym doszło do tragedii, potęguje efekt niewiadomej. Pierwszoosobowa narracja sprzyja tempu akcji, choć niestety nie zawsze jest ono płynne. Ciekawie dobrane miejsce tunelu czyni książkę jeszcze bardziej intrygującą, nie mniej niż tajemnicze zniknięcie żony głównego bohatera.
Dwie zagadki do rozwiązania, przed którymi postawieni zostali również czytelnicy, dobrze wróżą przyszłości pisarskiej McGeorge.