Niedawno rozpoczęta moda na słowiańskie fantasy rozwija się w najlepsze. Tymczasem po ostatniej reedycji Kiedy Bóg Zasypia Rafała Dębskiego, przyszła pora na kolejną część z serii. I o ile wspomniany tytuł oryginalnie wydany został w 2007 roku, tak nowa propozycja od autora – Jadowity Miecz to zupełna nowość. Najważniejsze pytanie to, czy autor uzbrojony w dekadę doświadczenia zaserwował czytelnikom coś zgoła odmiennego?
Jadowity Miecz to czwarta pozycja, jak i zarazem druga Rafała Dębskiego w serii Polskie fantasy, za które odpowiada Fabryka Słów. Autor w swojej nowej książce poniekąd kontynuuje wątki rozpoczęte w Kiedy Bóg Zasypia, jednak mocno wybiega w przód i serwuje nam historię, której akcja toczy się dobre kilkadziesiąt lat później. O ile kilka starych postaci ma swoje epizodycznie wzmianki, a oś fabuły mocno opiera się na wydarzeniach z poprzedniej książki, tak cała reszta to już całkowita nowość.
Powieść po raz kolejny umiejscowiona jest w średniowiecznej Polsce, tym razem niedługo przed rozbiciem dzielnicowym. Skarbimir, do niedawna jeszcze szanowany palatyn księcia Bolesława Krzywoustego, powstaje zbrojnie przeciwko swojemu władcy, aby ten nie wcielił w życie swojego planu podziału kraju na dzielnice. Gdyby rebelia nie była wystarczającym ciosem dla kraju, to na dodatek do głosu znowu dochodzą pogańscy kapłani, chcący pośród tego całego zamieszania zyskać jak najwięcej.
Schemat względem Kiedy Bóg Zasypia nieco się powtarza. Mamy dwie zwaśnione strony walczące o władzę oraz pogańskich kapłanów z zebranymi wokół siebie grupami chłopów. Z takich znaczących podobieństw, oczywiście nie wliczając samego świata, to by było na tyle. Widać, że autor przez te dziesięć lat nie próżnował i doskonalił swój warsztat. Jadowity Miecz to dużo lepsza powieść niż jego poprzednik. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, to dużo lepiej uporządkowany ciąg fabularny, wszystko było zrozumiałe od początku i łączyło się w logiczną całość. Co do bohaterów, to tym razem jest ich nieco mniej, ale dzięki temu autor mógł się bardziej skupić na podkreśleniu ich indywidualności, co wyszło tylko na plus. Lepiej wypadają także dialogi, które są bardziej dynamiczne i lepiej przemyślane. Ogólnie rzecz ujmując – wiele aspektów uległo poprawie.
Lekki zarzut mam natomiast do brutalności i wymownych opisów. Jeżeli przez większość książki poziom ten utrzymuje się w granicach rozsądku, tak w przypadku opisu sceny, którą jeden z bohaterów przeżywa co noc po prostu została przekroczona pewna granica dobrego smaku. Oczywiście taka ocena to głównie indywidualna sprawa każdego czytelnika, jednak jak dla mnie przesadne sceny, nie mające istotnego wpływu na fabułę, można by po prostu przemilczeć.
Podsumowując Jadowity Miecz, po raz kolejny więc otrzymujemy w nasze ręce powieść pełną walki o władzę, intryg, przeplatania się religii i nadprzyrodzonych istot. Duży plus dla autora należy się za podciągnięcie elementów, które w Kiedy Bóg Zasypia wypadały odrobinę słabiej. Tutaj poprzeczka i ogólny poziom zdecydowanie został podniesiony. Jeżeli nie dość wam słowiańskiej fantastyki, to całym sercem mogę polecić waszej uwadze Jadowity Miecz.