Dla nikogo nie powinno już być zaskoczeniem to, że Jadłonomia, wśród wegetariańskich książek kucharskich, nie ma sobie równych. Według mnie autorka, Marta Dymek, robi absolutnie kapitalną robotę w kierunku propagowania roślinnej diety. Może nie przekona zagorzałych mięsożerców do niejedzenia mięsa, ale chociaż sprawi, że Polacy zaczną je ograniczać, co już powinno zbawiennie przyczynić się do poprawy ich zdrowia i nie tylko. Jej przepisy są na tyle ciekawe i łatwe do wykonania, że powinny zainteresować nawet tych, którzy bez mięsa nie wyobrażają sobie dnia.
Tym razem publikacja opiera się na naszej kuchni tradycyjnej. Jadłonomia po polsku pokazuje, że nie tylko mięso jest zgodne z tradycjami w Polsce.
Ksiażka jest bardzo ciekawie podzielona. Rozdziały to pory roku. Jest ich sześć, bo autorka ujęła również staropolskie przedwiośnie i przedzimie, a każdy rozdział ma też zachowaną hierarchię dnia – od śniadań do kolacji i deserów. Do tego tym razem książka dostała mniejszy poręczny format, co mi akurat odpowiada, oraz okładkę nawiązującą do lat 20-tych. Wcześniej były to potężne księgi w formacie A4, które czasem ciężko przeglądać w kuchni. Fotografie potraw wykonała sama autorka, która robi to z powodzeniem od lat, prowadząc swojego bloga.