Kolejna tegoroczna pozycja na półce książek świątecznych, która mnie zauroczyła. Natasza Socha łączy świat współczesny, który w większości dzieje się w Internecie, a także tradycje związane z czasem świąt.
Julka ubiera choinki influencerów poznańskich. Jeśli myślicie, że to fanaberia to powiem szczerze, że moim zdaniem znani i lubiani internetowi bohaterowie już korzystają z usług różnych ludzi. Julka kocha święta i potrzebuje pieniędzy, dlatego znalazła na rynku niszę i świetnie się w niej odnalazła. Dziewczyna szybko dostrzega, że nie wszystkim święta kojarzą z tradycjami i czasem spędzonym z bliskimi. Coraz częściej zaczyna liczyć się wystrój, najlepsza i najdziwniejsza choinka. Oczywiście, jak to wśród bogatych influencerów, budżet nie gra roli. Za bombkę w oryginalnym kształcie mogą zapłacić tyle, ile w zwykłych domach wydaje się na całe święta. I właśnie z takiego domu pochodzi Julka. Tam liczą się więzi między ludźmi i czas z nimi spędzony. Tradycję kształtują ludzie. Jednak święta dziewczynie kojarzą się także z stratą, bowiem wówczas straciła obydwoje rodziców i teraz wychowuje ją dziadek. Na nieszczęście także jego zdrowie staje pod znakiem zapytania. Do czego zdolna będzie dziewczyna, żeby zatrzymać dziadka przy sobie?
Każdy ma swoje problemy, czasem ich nie widać. Niby pusty frazes, ale książka Nataszy Sochy świetnie to pokazuje. Wszyscy, bez wyjątku mają swoje problemy. Niektórzy tylko starają się je ukryć pod szerokim uśmiechem i pozorem szczęśliwego domu. Dopiero bliższe poznanie pokazuje, że pod tą otoczką, skrywają się dramaty i przede wszystkim samotność. I nie pomaga posiadanie ogromnej ilości obserwujących. To ludzie, którzy komentują, lajkują, ale odchodzą przy pierwszym problemie, przy braku uśmiechu. Problem współczesnych ludzi, szukających wsparcia w Internecie u nieznajomych, a nie wśród bliskich, którzy przecież tak dobrze nas znają. Natasza Socha świetnie pokazała, że nie zawsze wykreowany na Instagramie świat jest tym rzeczywistym. I zrobiła to w wielkim stylu, w książce, poruszającej do łez.
Nie zapominajmy, że powieść świąteczna rządzi się swoimi prawami i wymaga cudu bożonarodzeniowego. Akurat w #Instaświętach podobał mi się on bardzo. Nie mogę zdradzić zbyt wiele, ponieważ finał musicie doczytać sami, ale mogę zapewnić, że oczy zajdą wam łzami. Niby nie ma tu historii świątecznej miłości, ale wzrusza dokładnie tak samo.