Cudownie mroczny, nasycony dusznym klimatem, najnowszy thriller kryminalny od Przemysława Żarskiego. Grzęzawisko to opowieść o rachunkach krzywd, które zbyt długo czekały na wyrównanie.
Na leśnym grzęzawisku znaleziono ludzkie kości. Sprawą zajmuje się podkomisarz Aleksandra Lazar. Uwikłana w romans ze swoim podwładnym, ucieka od nudnego życia rodzinnego. Znalezisko z mokradeł skrywa długą i mroczną tajemnicę. Lokalna społeczność pilnie strzeże swych sekretów, mając zbyt wiele do stracenia i nie chcąc pamiętać o tym, co złe. Co wydarzyło się ponad dwie dekady temu na leśnym biwaku i jaki ma to związek z prowadzonym właśnie dochodzeniem?
Poznajemy historię ogromnej samotności i przemocy wśród rówieśników. Niewidzialny dla ojca, aż nadto widoczny dla szkolnych kolegów, rudowłosy chudy Bartek, tęskniący za mamą półsierota, zapomnienia szukający w książkach. Jest też inna przemoc, przemoc domowa, która popycha dziecko do ostatecznego kroku.
Z każdą przeczytaną stroną napięcie wzrasta, emocje biorą górę, a w piersi rodzi się krzyk, niemy sprzeciw, bezsilność i łzy. To paskudne uczucia mające posmak piołunu. Doceniam jednak, gdy komuś udaje się dotrzeć tak głęboko, bym ze wszystkich sił pragnęła utulić skopanego przez życie fikcyjnego przecież, bohatera.
Ola zdaje sobie sprawę, że powrót do historii zaginięcia sprzed dwudziestu lat, która rozgrzewała miejscową społeczność do czerwoności, będzie otwarciem puszki Pandory, zwłaszcza że sama miała w niej niemały udział. Wszystkie wątki w tak nieoczekiwany sposób łączą się ze sobą, że przez długi czas pozostaję w stanie totalnego zadziwienia.
Uwielbiam styl i język, którym posługuje się autor, umiejętność przykuwania uwagi, wywoływania niewygodnych uczuć, atmosferę niepokoju i niezbyt kryształowych bohaterów, ich głębię i wielowymiarowość.