Odnoszę wrażenie, że sposób, w jaki oceniana jest twórczość Jaume Cabre w naszym kraju, może rodzić pewien dysonans. Gdyby wsłuchać się w głosy krytyków, należałoby uznać pana Cabre za jednego z nielicznych wybitnych współczesnych pisarzy. Tymczasem zwykła szara masa czytelnicza już tak entuzjastycznie nastawiona nie bywa. Z bibliotekarskich kręgów dochodzą mnie wręcz słuchy, iż wielu czytelników porzuca lekturę "Wyznaję", czy "Głosów Pamano" ledwie po kilkudziesięciu stronach, głośno przy tym wyrażając swoje rozczarowanie wypożyczoną powieścią.
No to jak, Cabre wielkim pisarzem nie jest, czy to motłoch nie potrafi docenić wybitnej literatury?
W centrum "Głosów Pamano" znajduje się postać Oriola Fontellesa, prowincjonalnego nauczyciela oskarżanego o wysługiwanie się faszystowskiej Falandze. To właśnie jego śmierć stanie się obiektem śledztwa prowadzonego kilkadziesiąt lat później przez koleżankę po fachu, Tinę Bros. Tak wygląda punkt wyjścia, jednak wielość wątków prezentowanych przez Jaume Cabre uniemożliwia dokonania solidnego streszczenia powieści w tych kilkudziesięciu słowach, dlatego pozwolę sobie podarować dokładniejszy opis samej fabuły.
Dla tych spośród was, których dotychczasowa przygoda z szeroko rozumianą literaturą iberoamerykańską[1] była drogą przez mękę, mam ważną informację: darujcie sobie dalszą lekturę zarówno tej recenzji, jak i samych "Głosów Pamano".
Ale co też drogi recenzencie piszesz, może właśnie teraz jest doskonała okazja, żeby przełamać własną niechęć w tym zakresie?
Cóż. Nie. Jeśli odrzucał was Marquez, Llosa i inni, to tu umrzecie z nudów. Jeśli ten typ twórczości uważacie za nic innego jak przenoszenie fabuły telenoweli na karty powieści, to "Głosy Pamano" nie zmienią waszego nastawienia. Ten gatunek albo się kocha, albo stosuje do walki z bezsennością.
Wątki obyczajowe są poprowadzone w "Głosach Pamano" w sposób ciekawy, choć wielkich uniesień i materiału do wielogodzinnych egzystencjalnych przemyśleń w trakcie lektury niestety nie uświadczyłem. Zresztą, historii o złamanych życiach i nienawiści, uniemożliwiającej nam wybaczenie i pogodzenie się z przeszłością, to ja w literaturze mam na pęczki. Nie to więc przykuło moją uwagę do "Głosów Pamano". O wiele ciekawsze wydawały mi się wątki stricte hiszpańskie, dotyczące zarówno wojny domowej, stosunku Hiszpanów do dyktatury generała Franco, czy ostremu konfliktowi między laicką wizją świata, a jej katolickiemu odpowiednikowi. Spoglądanie na to, jak literatura rozlicza się z trawiącymi dany kraj demonami przeszłości, zawsze jest godnym polecenia, rozwijającym zajęciem.
Sposób prowadzenia przez Cabre narracji - a więc całkowite zignorowanie chronologii, ciągłe przeskakiwanie z czasów współczesnych do lat 40., 60., czy 70. - nadaje opowieści odpowiedniej dynamiki i pozwala w interesujący sposób poprowadzić całą historię. Wadą takiego rozwiązania jest to, że na dobre 100, 200 stron przed końcem wszystkie tajemnice jakie chował przed nami autor są już właściwie ujawnione. A wystarczyło przecież zamiast rozpisywać się na 650, zamknąć się w 450 stronach i wszystkim wyszłoby to na dobre.
"Głosy Pamano" to solidna, ciekawa powieść. Ważna? Wybitna? Wielka? Nie, nawet nie było blisko. Raczej takie solidne 6/10. Przeczytać więc można, ale żeby zaraz w te pędy ruszyć do najbliższej księgarni? Nie, tego sobie akurat nie wyobrażam.
Michał Smyk
[1] Tak, wiem, literatura iberoamerykańska tyczy się Ameryki Łacińskiej, ale jak dla mnie Cabre mógłby ze spokojem wyemigrować i zamieszkać w Brazylii, czy Kolumbii, a już z całą pewnością odbyłoby się to bez szkody dla jego stylu.