Wojsławice – niewielka wieś w powiecie chełmskim, w województwie lubelskim, skrywająca wiele interesujących zabytków. Jednocześnie jest obszarem działań największego w okolicy (jeśli nie w całej Polsce) bimbrownika, opoja i kłusownika, a dodatkowo lokalnego egzorcysty, uzbrojonego w linkę hamulcową i łańcuch – tzw. krowiak. Przed państwem osobnik, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, człowiek w gumofilcach i czapce uszatce – Jakub Wędrowycz i kolejna dawka jego przygód przeżytych wraz z jego nieodłącznym kompanem – Semenem Korczaszko.
Faceci w gumofilcach to już dziesiąta część przygód najlepszego cywilnego egzorcysty w kraju. Klasycznie już, posiada formę opowiadań, których tym razem mamy jedenaście i przedstawiają dosyć szerokie spektrum działań Jakuba. Od bycia powiernikiem depozytu z innego wymiaru, przez kosmiczny kontrakt na utylizację śmieci i opowieści z czasów partyzantki będącej jednocześnie dobranocką, aż po zlecenie na ducha od innego ducha i próbę udowodnienia światu, że krowy to wcale nie wyglądają tak, jak nam się wydaje.
Andrzej Pilipiuk w swoich opowiadaniach stawia w dalszym ciągu na gawędziarski styl nasączony absurdalnym humorem oraz dyskusjami i wnioskami z nich płynącymi, godnymi niejednego solidnego upojenia alkoholowego.
Powiadają: ile byś nie zjadł, serniczek zawsze trafia prosto do serduszka! To znaczy normalnie trafia oczywiście do żołądka, ale jak się nie zmieści, to do serduszka. Semen zdjął papachę, by poskrobać się po głowie.
- Nadal nie kapuję – wyznał.
- Nie da się żyć z sercem zalepionym w środku przez sernik. Kopnie w kalendarz od razu! A nawet jak nas złapią, jesteśmy kryci. Daliśmy ofierze tylko sernik... Nawet jak zrobią sekcję i to znajdą, nijak nam nie udowodnią.
Mimo tak wielu opowiadań, które wyszły spod pióra Andrzeja Pilipiuka, trzeba przyznać, że przygody Jakuba i Semena wcale nie męczą, a wręcz odwrotnie, wciąż mamy ochotę na kolejne historie z życia dwóch, nie do końca miłych dla otoczenia i niekoniecznie trzeźwych panów w gumofilcach. Wreszcie, sam humor zawarty w książce, miejscami trywialny, mało wyszukany i bardzo specyficzny, celnie obrazuje naszą lokalną rzeczywistość oraz przywary naszego narodu.
Podsumowując, Jakub Wędrowycz to bohater jakiego potrzebujemy, ale na niego nie zasługujemy, a w dobie tak dużej popularności superbohaterów-półbogów czy bajecznie bogatych naszpikowanych nowoczesną technologią gości, poczciwy Jakub wraz ze swym nieodłącznym druhem, upojeni księżycówką, dają rade i nie odstępują im na krok.