Kiedy kończyłam czytać Dywan z wkładką Marty Kisiel, żywiłam ogromne nadzieje, że autorka powróci jeszcze do swojej pozytywnie zakręconej ekipy bohaterów i zgotuje nam kolejne śledztwo z humorem na wysokim poziomie. Byłam zatem zachwycona wiadomością, że już we wrześniu doczekamy się kontynuacji – Efektu pandy. Czy ten sam zachwyt podzielam, gdy już jestem po skończonej lekturze?
Tereska Trawna wiedziała, że po przygodach z trupem zawiniętym w dywan oraz amatorskim śledztwie przeprowadzonym z Mirą, potrzebuje odpoczynku zarówno od zbrodni, jak i od własnej teściowej. Za namową męża postanawia wcielić ten plan w życie i przyjąć propozycję wyjazdu do spa na typowo babski wyjazd. Nie mija jednak doba od przyjazdu do urokliwego miasteczka, gdy na horyzoncie pojawia się zbrodzień, spisek i do kompletnej zbrodni brakuje tylko jednego – zwłok.
Marta Kisiel po raz kolejny udowodniła, że weny jej nie brakuje, swoimi bohaterami lubi się bawić, a przy tworzeniu nowych troszkę poeksperymentować. Dowodem jest na to Briżit, czyli matka Tereski. Z taką bohaterką jeszcze nie miałam do czynienia i od pierwszych stron wiedziałam też, że drugiej podobnej nigdzie nie spotkam. Briżit to nie tylko klasa i szyk sam w sobie, ale biegła w rosyjskim, polskim i francuskim dama, której wcale nie przeszkadza mieszanie tych trzech języków w jednej wypowiedzi, czym doprowadza zarówno swojego rozmówcę, jak i czytelnika w niezłe zagubienie. Kreacją nie ustępuje pozostałym bohaterkom. Naprawdę stęskniłam się za Tereską i Mirą, czyli głównym duetem detektywek amatorek w tej serii. O ile Tereska ma już jednak dość zbrodni i trupów, tak Mira wszędzie wywęszy coś podejrzanego i będzie starała się dowieść prawdy. Zoja stanowi równowagę dla cholerycznej matki oraz dwóch charakternych babć i stara się szukać w całej sytuacji choć cienia sensu, o motywach i dowodach nie wspominając.
O ile w Dywanie z wkładką poszukiwany był morderca, to w Efekcie pandy celem jest znalezienie trupa, co kompletnie przewraca do góry nogami jakiekolwiek schematy istniejące w komediach kryminalnych. Przez taki zabieg samo śledztwo przebiega inaczej. Nie powiem, jestem bardziej fanką tradycyjnych kryminałów, w których to najpierw znajduje się trupa, a potem mordercę, a nie odwrót. Marta Kisiel zgrabnie wybrnęła jednak ze swojego pomysłu, mimo że sam wątek kryminalny nie wciągał aż tak bardzo, jak było to w przypadku pierwszej części.
Zbrodnia w Efekcie pandy nie należała do tych wybitnych, ale humor radził sobie dobrze. Może nie oplułam książki ani nie spłakałam się ze śmiechu ponownie, jednak przez cały proces czytania towarzyszył mi uśmiech na twarzy. Zarówno opisy, jak i dialogi, wychodzą autorce świetnie, a urozmaicenie fabuły o językowe zawiłości, z jakich znana jest Briżit, zasługuje na oklaski.
Cóż… Skoro moje nadzieje spełniły się, co do napisania kontynuacji, to kto wie, może Marta Kisiel jeszcze nie raz sprezentuje nam kolejną zbrodnię, śledztwo oraz dawkę świetnego humoru w postaci Tereski i jej rodziny. Będę za to mocno trzymać kciuki, a tymczasem polecam wam zapoznanie się zarówno z pierwszym, jak i drugim tomem przygód Trawnych. Zmyjcie tylko makijaż przed lekturą – łzy śmiechu zdecydowanie zapewnią wam efekt pandy na twarzy.