"Jesteśmy przede wszystkim zwierzętami, dopiero potem ludźmi”
Utalentowany, znany i nagradzany – reżyser filmowy, producent, scenarzysta i pisarz. Scenariusze do filmów Amorres perros, 21 gramów czy Babel – trylogii o przemocy i śmierci – przyniosły mu międzynarodowy sukces i zagwarantowały miejsce w hollywoodzkim świecie. Po nazwisku Arriaga oczekuje się wiele, czy te oczekiwania spełnia jego prawie 700-stronicowa powieść, która właśnie ukazała się w Polsce?
Pierwsze zdania książki przenikają do naszego krwiobiegu niczym meksykański upał nasączony kroplami tequilii. Jest parno i duszno od śmierci, która krąży po salonie, jak wypuszczone z klatki australijskie papużki głównego bohatera. To ona gra pierwsze skrzypce w powieści Dziki. Bezwzględna i nieokiełznana śmierć, która przychodzi tak często, że z upływem czasu powszednieje, oswojona przez siedemnastoletniego bohatera Juana Guillermo jak dzikie zwierzę. Juan pierwszy raz będzie miał z nią styczność już w łonie swojej matki, gdzie przyczyni się do śmierci swojego nigdy nienarodzonego brata bliźniaka, który zaplącze się w pępowinę i udusi. Lawina nieszczęść spływa na rodzinę Guillermo po śmierci ich najstarszego syna Carlosa, za którą odpowiedzialność ponosi ponownie Juan, a przynajmniej tak sobie wmawia, obarczając się nieustannie winą.
Fabuła podana jest jak na tacy już na samym początku, ale tylko pozornie dowiadujemy się wszystkiego, szczegóły i rozwiązania odkrywamy powoli, zagłębiając się w kolejne strony, zdania i myśli Juana. Przyzwyczajamy się do braku chronologii i nim się obejrzymy, brniemy ramię w ramię z bohaterami przez brutalne ulice Meksyku i mroźny bezkres kanadyjskiego Jukonu. Dzieje się dużo, czasami aż za dużo. Wiele wątków jest upchniętych jakby na siłę, a przecież ilość nie równa się zawsze jakości. Historia nieokiełznanego wilka, którego Juan przygarnia do siebie, ratując go tym samym przed uśpieniem, próba jego wychowania i oswojenia, a następnie wypuszczenia na wolność, razi swoją nierealnością i absurdem.
Dziki wywołuje ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jest to świetnie napisana historia i mimo jej objętości czyta się ją jednym tchem, z drugiej denerwuje wplątaną patetycznością. Niby niebanalna przez swoją strukturę, język i mnogość dziwnych wydarzeń oraz postaci, z czasem popada w hollywoodzką trywialność. Tak, jakby autor chciał naprawić krzywdy wyrządzone bohaterowi i dać mu szansę na nowe życie. Już poza powieścią.